28 dni później [28 Days Later…] 2002 – Recenzja

28 dni później (2002)

28 Days Later…

/Wielka Brytania/

Reżyser: Danny Boyle
Scenariusz: Alex Garland

Obsada: Cillian Murphy, Naomie Harris, Christopher Eccleston, Megan Burns, Brendan Gleeson
Muzyka: John Murphy, Godspeed You! Black Emperor
Zdjęcia: Anthony Dod Mantle
Gatunek: Horror, Sci-Fi, Thriller
Czas trwania: 113 min
Z londyńskiego laboratorium wymyka się śmiertelnie groźny wirus testowany na małpach i rozprzestrzenia się poprzez krew oraz ślinę. Po 28 dniach miasto świeci pustkami, a przy życiu pozostały nieliczne jednostki. Wśród nich jest Jim (Cillian Murphy), który obudził się w szpitalu i zostaje uratowany z rąk ofiar epidemii przez zdrowych londyńczyków. Od tej pory toczą walkę o przetrwanie w zarażonym mieście, ale zainfekowani nie są jedynym grożącym niebezpieczeństwem.

„28 dni później” to pierwsza część z tematycznego cyklu zapoczątkowanego przez Danny’ego Boyle’a. W 2007 r. powstał sequel „28 tygodni później” wyreżyserowany przez Juana Carlosa Fresnadillo, a obecnie krążą słuchy, że Boyle ma nakręcić kolejną część, ale ciężko znaleźć wiarygodne źródło potwierdzające tę plotkę. W każdym razie reżyser podjął się dosyć trudnego zadania, bo na warsztat wziął sobie już dosyć wyświechtane zagadnienie post-apokaliptycznego świata. Znakomicie ukazał efekty bezmyślnego zachowania pewnych grup ludzi (co jest bardzo realne w dobie badań na i nad wszystkim), z winy których wirus wydostaje się do świata zewnętrznego pustosząc w ciągu 28 dni całą Anglię. Obrazy ukazujące bezludne ulice miasta robiły ogromne wrażenie niczym te z „Jestem legendą” chociaż to zupełnie inny rejon świata. Dopełnieniem całości, wisienką na torcie jest GENIALNA i niezwykle mroczna ścieżka dźwiękowa, która towarzysząc bohaterom podczas walki o przetrwanie budzi duży niepokój. Małe rozczarowanie dla wielbicieli zombie, bo mimo wielu cech wspólnych to zainfekowanych ciężko nazwać prawdziwymi zombiakami ponieważ wizja Alexa Garlanda nie jest w pełni tożsama z wcześniejszymi produkcjami, które ukształtowały wizerunek nieumarłych. Twórcy „28 tygodni później” nie ustrzegli się jednak wpadek, bo idąc gdzieniegdzie na dużą łatwiznę nagięli znacznie logikę niektórych wydarzeń, co w pewien sposób kłuje w oczy. Sequel hiszpańskiego reżysera przypadł mi bardziej do gustu, ale pierwszą część również warto zobaczyć – przynajmniej z tego powodu, aby zachować ciągłość wydarzeń.

Film do nabycia na FilmFreak w formacie DVDZapraszam też na ich fanpage:  https://www.facebook.com/FilmFreak.Imperial