Uno 2004 – Recenzja

Uno (2004)

/Norwegia/

Reżyser: Aksel Hennie
Scenariusz: Aksel Hennie

Obsada: Aksel Hennie, Nicolai Cleve Broch, Bjørn Floberg, Espen Juul Kristiansen, Ahmed Zeyan, Martin Skaug

Muzyka: Ulver
Zdjęcia: John Andreas Andersen
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 103 min

Life is brutal

„Uno” to teatr jednego aktora (niemal dosłownie) – Aksela Henniego („Łowcy głów”). Stworzył on scenariusz zawierający prawdziwe wydarzenia z jego życia, na podstawie którego wyreżyserował film i w dodatku zagrał w nim najważniejszą rolę. Główny bohater David wmieszał się w nieciekawe towarzystwo miejskich oprychów. I to głównie z nimi spędza swój czas, czy na siłowni, czy imprezach. Stara się jednak trzymać z dala od ich brudnych interesów, a mimo to ma poważanie w środowisku. Wszystko zmienia się w momencie, gdy David staje między młotem a kowadłem – musi zdecydować, czy wybrać rodzinę, czy kumpli. Ta decyzja odmienia jego dotychczasowe i tak mało sielankowe życie, ale nie – nie będzie lepiej.
Fabuła „Uno” wydaje się niezbyt odkrywcza i na tle wielu podobnych produkcji traktujących o zagubionych ludziach marginesu, czy lokalnych gangsterach mogłoby się wydawać, że nie musi się niczym wyróżniać, ale wydarzenia jak i sposób ich ukazania są dosyć wyjątkowy i myślę, że niepowtarzalne. Cały film robi główny bohater i podejmowane przez niego decyzje znacząco wpływające na życie nie tylko jego, ale i najbliższych. Przychodzi mu zmierzyć się z przeszłością, teraźniejszością i byłymi kompanami, do których od początku ze swoimi zasadami i hierarchią wartości nie pasował. Wszystko to w walce o czystą kartę dla swojej przyszłości. Poczynania Davida są przedstawione są jako motyw gry karcianej uno – musi pozbyć się wszystkich ciążących mu na życiu kart rozprawiając się ze swoim dotychczasowym bytem by móc ostatecznie poczuć się wygranym i zacząć życie na nowo, ale czy się uda i będzie to proste? Trzeba zobaczyć osobiście:). Po grze aktorskiej Aksela Henniego widać jego pełne zaangażowanie w ten projekt, które objawia się sporym autentyzmem wykreowanej postaci, jak i historii w całej rozciągłości. „Uno” jest przejmującym dramatem z dosyć sporym ładunkiem emocjonalnym i niewielką przewidywalnością, która jest dużą zaletą tak jak i bardzo dobra ścieżka dźwiękowa filmu, przy której spory udział miał zespół Ulver. Myślę, że Aksel Hennie zdał egzamin jako reżyser i scenarzysta – można żałować, że to jedyna jego produkcja. Ode mnie bardzo mocna ósemka.