Blask [Shine] 1996 – Recenzja

Blask (1996)

Shine

/Australia, Wlk. Brytania/

Reżyser: Scott Hicks
Scenariusz: Jan Sardi
Obsada: Geoffrey Rush, Noah Taylor, Alex Rafalowicz, Armin Mueller-Stahl, John Gielgud, Lynn Redgrave, Nicholas Bell
Muzyka: Scott Hicks
Zdjęcia: Geoffrey Simpson
Gatunek: Dramat, Biograficzny, Muzyczny
Czas trwania: 105 min

Cudowne dziecko

Kino bogate jest w filmy przedstawiające życiorysy wielkich gwiazd muzycznych, czy po prostu utalentowanych ludzi. W większości te biograficzne obrazy zdają egzamin, bo są rzetelnie zrealizowane i zazwyczaj przedstawiają bogate, kontrowersyjne wydarzenia z życia. I tak samo jest z „Blaskiem”, który doskonale się w tych ramach mieści. Chociaż historia polsko-żydowskiego pianisty wydaje się w niektórych miejscach podkoloryzowana 'dla lepszego efektu’, to pochłania całkowicie.

Scott Hicks w „Blasku” skupia się głównie na relacjach pomiędzy Davidem a jego despotycznym ojcem, który zdaje się spełniać swoje marzenia i ambicje z młodości poprzez utalentowanego syna. W dodatku nie pozwala mu rozwijać się muzycznie, zatrzymując jego geniusz tylko dla siebie. Przedstawiona rodzicielska interakcja potwierdza powszechnie znaną tezę, że sposób wychowania, relacje z ojcem i matką mają ogromny wpływ na przyszłość, karierę i dorosłość młodego człowieka. Tak więc łatwo się można domyślić jak i dlaczego życie Davida Helfgotta potoczyło się tak, a nie inaczej.

Ta pełna goryczy opowieść nie jest prostoliniowa i ma kilka słodkich akcentów, które wzbogacają zarówno filmowy smak jak i samą historię. „Blask” to też świetne kreacje, toteż największe słowa uznania należą się trzem aktorom wcielającym się w postać wybitnego pianisty, z których każdy wspiął się na własne wyżyny umiejętności przedstawiając Davida w różnych fragmentach jego życia. Jednak to Geoffrey Rush miał najtrudniejsze zadanie. Dlatego to on zgarnął Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę i myślę, że zasłużenie, bo to typowo 'oscarowa rola’. Mimo aż 7 nominacji do tej prestiżowej nagrody był to jedyny zdobyty laur na tym festiwalu. Nie sposób pominąć klasyków muzyki poważnej grywanych na klawiszach fortepianu, które stanowią bardzo istotny element filmu, przypominając tym samym o swoim istnieniu…a tak rzadko są słuchane. KinoKoneser daje 8/10 🙂