Kamerdyner [The Butler] 2013 – Recenzja

Kamerdyner (2013)

The Butler

/USA/

Reżyser: Lee Daniels
Scenariusz: Danny Strong
Obsada: Forest Whitaker, Oprah Winfrey, John Cusack, Jane Fonda, Cuba Gooding Jr., Terrence Howard, Lenny Kravitz, Mariah Carey, David Oyelowo, Alan Rickman
Muzyka: Rodrigo Leão
Zdjęcia: Andrew Dunn
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Czas trwania: 132 min

Black Power w cenie

„Kamerdyner” to kolejna produkcja oparta na faktach i ukazująca dosyć popularny temat: jak to ciężko w swojej historii mieli afroamerykanie stanowiąc niższy element społeczny. Filmów dotyczących tego zagadnienia powstało już wiele, ale w przeciwieństwie do filmów cieszących się sporym uznaniem i przychodzących mi na myśl w pierwszej kolejności – „Kolor purpury”, czy „Służące” dzieło Lee Danielsa nie przyprawia o wymioty przesadnym, marginalnym obrazowaniem dyskryminacji czarnych, często też ku pokrzepieniu ich serc, ale też reżyser nikogo nie rozlicza za obecny wtedy stan rzeczy. Co więcej, bardzo przyjemnie ogląda się tę pozycję nie pozostawiającą żadnych sztucznych i przesyconych emocji. „Kamerdyner” nie skupia się na najbardziej kontrastowym przypadku. Pokazuje, w odróżnieniu do innych tytułów z tej samej półki, że nie wszyscy czarni mieli takie tragiczne życie nawet w czasach ich dyskryminacji.

Wrażenia i emocje po obejrzeniu tego filmu odegrały dużą rolę przy ocenianiu. Rzadko trafiają do mnie historie, w których pokazywane są wyłącznie skrajności w celu dosadniejszego przedstawienia problemu. Na szczęście „Kamerdyner” takim filmem nie jest. Opowiada historię familii, której głowa rodziny zostaje kamerdynerem w Białym Domu. Jednak dzieło Danielsa to nie tylko Cecil Gaines (Forest Whitaker), ale to też jego żona oraz synowie, którzy mają różne spojrzenie na swoje usytuowanie pośród amerykańskiej społeczności. W ten sposób wyłania się nam niejednorodny jednak obraz uzmysławiający jak różnorodne było postrzeganie sytuacji przez samych zainteresowanych. Tak urozmaiconą, zaprezentowaną historię ogląda się zupełnie inaczej i przede wszystkim nie odnosząc wrażenia, że ten film jest wyłącznie dla czarnych by im zadość uczynić wyrządzonych krzywd.

Jako tytułowy kamerdyner świetnie wypada Forest Whitakeer, który zawsze sprawdza się w takich dramatycznych rolach, szkoda jedynie, że tak rzadko ma to miejsce. Gorszego wrażenia nie robi wcale Oprah Winfrey, która ma już za sobą udział w podobnych filmach (tj. „Kolor purpury”), ale w „Kamerdynerze” mimo roli drugoplanowej czasami błyszczała nieco bardziej od głównego bohatera. Nie wiem do końca czy dobrym pomysłem była próba umieszczenia w zaledwie dwugodzinnym filmie obrazu z historii USA w ponad 70-letnim zakresie. Udało się jednak z tego wybrnąć w całkiem przyzwoity sposób chociaż nie obyło się przez to bez strat, bo historia Cecila Gainesa rozmywa się gdzieś po drodze na rzecz ukazania relacji prezydenci – afroamerykanie. Póki co „Kamerdyner” choć niezbyt wyrazisty, czy ambitny,  to w mojej opinii najlepszy film Lee Danielsa.