Chłopiec A [Boy A] 2007 – Recenzja

Chłopiec A (2007)

Boy A

/Wlk. Brytania/

Reżyser: John Crowley
Scenariusz: Mark O’Rowe
Obsada: Andrew Garfield, Alfie Owen, Peter Mullan, Shaun Evans, Katie Lyons
Muzyka: Paddy Cunneen
Zdjęcia: Rob Hardy
Gatunek: Dramat, Obyczajowy
Czas trwania: 100 min

Nowy początek?

„Chłopiec A” oparty na powieści Jonathana Trigella pod tym samym tytułem (ponoć też i na faktach), stara się odpowiedzieć nam na pytanie, czy mimo złej przeszłości, po odbyciu kary można zacząć żyć na nowo, pod nowym nazwiskiem, w nowym miejscu, z czystą kartą. Choć odpowiedź jest bardzo jasno przedstawiona, to droga prowadząca do tej puenty jest trudna i obfituje w niejednoznaczności. Dzieło Crowleya wzrusza trochę na siłę, ale najważniejsze w nim jest to, że zmusza do refleksji i zabiera głos w ważnym temacie.

W światowej kinematografii mnóstwo jest filmów o byłych skazańcach, odkupicielach swoich win, ale chyba pierwszy raz spotykam się z bohaterem, który poniósł karę za przewinienie (delikatnie mówiąc) z dzieciństwa. Powody dokonanej zbrodni nie są jednoznaczne, bo może na nie składać się wiele czynników: choroba matki, alkoholizm ojca, samotność, brak autorytetów, towarzystwo, które jego znalazło. Najważniejszym czynnikiem wydaje się być jednak przyjaźń z Philipem, którego los również nie oszczędzał i wiele wycierpiał. Ale czy to może być jakiekolwiek usprawiedliwienie? Na to pytanie każdy odpowie sobie sam po obejrzeniu filmu.

Tak jak wspominałem „Chłopiec A” zabiera głos w sprawie powtórnej asymilacji do społeczeństwa po odbyciu kary. 24-letni Jack (Andrew Garfield) po odsiadce dostaje pracę i poznaje nowych przyjaciół, a nawet kobietę, która jest nim bardzo zainteresowana. Z tym, że żadne z nich nie zna jego prawdziwej przeszłości i tożsamości, co oczywiście z biegiem czasu zaczyna ciążyć na jego psychice. Crowley stara się pokazać głównego bohatera w jak najnormalniejszym świetle, już po resocjalizacji. Jack wydaje się normalnym, trochę nieśmiałym gościem – ten obraz, z biegiem czasu, konfrontowany jest poprzez retrospekcje z jego dzieciństwem, które daje nowe spojrzenie na jego osobę, ale jednocześnie nie wszystko tłumaczy.

Andrew Garfield w roli Jacka wypada nad wyraz autentycznie. Ogląda się go z przerażeniem, bo tak realistycznie przedstawia emocje, które nim targają. Nie ma się też wrażenia, że w razie kłopotów strzeli pajęczyną. Aż żal, że tak mało filmów z jego udziałem mam na koncie. Choć gra on pierwsze skrzypce w „Chłopcu A” to nie przykrył swoją fenomenalną kreacją wszystkich niedociągnięć, a w zasadzie emocjonalnych szantaży reżysera, które rzucają się w oczy aż nadto. Nie mogę też oczywiście zapomnieć o schematycznym i do bólu przewidywalnym zachowaniu syna kuratora – najgłupszy i najgorszy element filmu. Polecam 😉