Kobieta bez głowy [La mujer sin cabeza] 2008 – Recenzja

Kobieta bez głowy (2008)

La mujer sin cabeza

/Argentyna, Francja, Hiszpania, Włochy/

Reżyser: Lucrecia Martel
Scenariusz: Lucrecia Martel
Obsada: María Onetto, Guillermo Arengo, César Bordón, Claudia Cantero
Zdjęcia: Bárbara Álvarez
Gatunek: Dramat, Thriller
Czas trwania: 87 min

Jawa czy sen?

Uwielbiam kino prezentujące jakiś wycinek czyjegoś życia. Oczywiście z pozycji nieingerującego obserwatora, który podąża krok w krok za bohaterką by pokazać nam jak najbardziej wiarygodny obraz filmowej rzeczywistości. Bez ubarwiania, podsycania i przesady. To potrafią chociażby bracia Dardenne, Haneke, Zwiegincew, czy Mungiu. Do tej zacnej listy można także dopisać Lucrecię Martel, która wyreżyserowała „Kobietę bez głowy”

„Kobieta…” przybliża losy Veroniki, która wracając samochodem do domu próbuje odebrać telefon w wyniku czego wpada na coś. Nie wie, czy to było zwierzę, czy dziecko, ale ucieka z miejsca wypadku. Zaczynają gnębić ją wyrzuty sumienia i w końcu opowiada bliskim o całym zajściu, i że ofiarą mogło być dziecko. Czy to prawda? I w jaki sposób zachowają się najbliżsi?

„Kobieta bez głowy” choć zdaje się przedstawiać jedynie (i aż) prozę życia, to reżyserka między wierszami podsuwa alternatywną wersję interpretacji. Która jest bardziej prawidłowa, odpowiednia? Szczerze nie mam pojęcia! Także, czy potrącenie miało miejsce (i co potrącono?) faktycznie, czy była to jedynie fanaberia jej nadszarpniętego umysłu nie jestem w stanie klarownie odpowiedzieć, bo Pani Martel skutecznie myli tropy. Jednym się taka gra z pewnością spodoba, mnie jednak nie, bo w tym przypadku oczekiwałem jednoznacznej odpowiedzi, na którą liczyłem przez cały seans. Jeśli ktoś wyciągnął więcej z tego filmu czekam na komentarze 🙂

Film wyreżyserowany jest znakomicie. Długie statyczne ujęcia, specyficzne kadrowanie bohaterów – niepełne ich sylwetki, poucinane głowy, ale to nie stąd raczej tytuł tej produkcji;). Relacja reżyserska jest bardzo surowa i autentyczna. Brak tu jakiejkolwiek muzyki, która uwypuklałaby i podsycała nadmiernie emocje, przez co zachowano przyziemność i wiarygodność. I tutaj słowa uznania także dla Marii Onetto. Wyrzuty sumienia, niezdecydowanie, zagubienie, apatia – wszystko to można było wyczytać z jej zachowania i mimiki bez większego problemu.
Za to kłopoty może sprawiać symbolika, której w „Kobiecie bez głowy” jest od cholery i jeszcze ciut, ciut. By nie przegapić jej istoty trzeba oglądać film naprawdę uważnie, chociaż mnie to nie pomogło i czuję, że nie zrozumiałem produkcji Martel w pełni. Zresztą „Kobieta bez głowy” zdaje się być podszyta także lokalnym komentarzem społeczno-ekonomicznym, ale w tę tematykę trzeba się jednak zagłębić bardziej by to zrozumieć dokładniej. Także do następnego razu 😉