Dzień dobry, kocham cię! (2014) – Recenzja

Dzień dobry, kocham cię! (2014)

/Polska/

Reżyser:Ryszard Zatorski
Scenariusz: Joanna Wilczewska, Ryszard Zatorski
Obsada: Barbara Kurdej-Szatan, Aleksy Komorowski, Olga Bołądź, Paweł Domagała, Łukasz Garlicki, Maciej Musiał, Weronika Książkiewicz, Anna Dereszowska
Muzyka: Rafał Kulczycki
Zdjęcia:Tomasz Dobrowolski
Gatunek: Komedia romantyczna
Czas trwania: 93 min

Tragedii nie ma!

Jeśli szukacie typowej komedii romantycznej, to dobrze trafiliście. „Dzień dobry kocham Cię!” to żadne wyżyny artystyczne, nie wyróżnia się nawet w swoim gatunku, ale potrafi uprzyjemnić czas, a to też bywa w życiu istotne. Może nie bawiłem się równie wspaniale co panie siedzące ze mną w kinie (z facetami bywało różnie), ale zdarzało mi się uśmiechnąć. Co najważniejsze nie było wielkiej filmowej tragedii, a na pewno nie było tak źle jak przewidywałem przed wejściem do kina – nie powiem więc, że to ta sama, najniższa półka co „Kac Wawa”, czy inny „Fenomen”.

Rzecz jasna scenariusz, jak to w komedii romantycznej, jest niezmienny, od zawsze ten sam, więc zaskoczeń być nie powinno. Miłość od pierwszego wejrzenia, natychmiastowa randka, przeciwności losu i oczywiście urwanie kontaktu, a życie jak na złość nie pozwala im się znowu spotkać, a jeśli to się udaje, to pojawiają się inne problemy…

Wątek romantyczny do oryginalnych również nie należy, a sama 'miłość’ nakreślona przez twórców jest równie nijaka jak główni bohaterowie, czyli Basia (Barbara Kurdej-Szatan) oraz Szymon (Aleksy Komorowski), którzy furory nie robią teraz, a w przyszłości pewnie lepiej i tak już nie będzie. Zdecydowanie to wszystko ratuje jedna złotousta postać. Lucek (Paweł Domagała), bo tak mu na imię, sypie genialnymi tekstami, które nie tylko trafiają do większości odbiorców, ale potrafią też ich skutecznie rozbroić, przez co już samo pojawienie się jego sylwetki na ekranie (chociażby gdzieś w tle) powoduje uśmiech i daje nadzieję na niezły ubaw. Gdyby „Dzień dobry kocham Cię!” pozbawić tej urokliwej osobowości nie byłoby czego zbierać, a ja sam pewnie opuściłbym salę przedwcześnie. Starania by było zabawnie, nie sprawdzają się jednak w przypadku innych postaci. Król jak widać może być tylko jeden i tym razem nie jest to Julian, a Lucjan!

Pan Zatorski po raz kolejny wziął się za kom-rom i skutecznie utrzymuje swój strasznie przeciętny poziom. Może jest to kino dla kobiet, ale mężczyźni jakoś strasznie nie powinni się nudzić, o ile polubią Lucka – przyjaciela Pszczółka, który tak wspiera swojego kompana, niestety bez wzajemności. W przypadku „Dzień dobry kocham Cię!” nie ma co liczyć na bogactwa emocjonalne, logiczność zdarzeń, czy jakąkolwiek autentyczność – pozostaje więc tylko próba dobrej zabawy 😉

Oczywiście moja opinia może być nieco na wyrost, ale wszystko to spowodowane zaręczynami Sebastiana i Izy, które odbyły się tuż przed seansem i wzbudziły na widowni i u samych zainteresowanych więcej emocji i wzruszeń niż późniejszy pokaz filmu. Ode mnie dla świeżych narzeczonych wszystkiego najlepszego w tej poważniejszej dla nich części życia. Myślę, że reszta naszej ekipy przyłączy się do tych życzeń 🙂

PS 1. Nie trzeba już puszczać trzydziestominutowych reklam przed filmem, bo można je wszystkie umieścić w filmie…

PS 2. Tytułowy cover jest tragiczny, na szczęście rzadko było słychać go z głośników, albo po prostu skutecznie wyrzuciłem to z pamięci.