Szalona miłość [Amour fou] 2014 – Recenzja

Szalona miłość (2014)

Amour fou

/Austria/

Reżyser: Jessica Hausner
Scenariusz: Jessica Hausner
Obsada: Christian Friedel, Birte Schnoeink, Katharina Schüttler, Stephan Grossmann, Sebastian Hülk
Zdjęcia: Martin Gschlacht
Gatunek: Komedia
Czas trwania: 96 min

Chciałbym umrzeć z miłości

Odnajduje w sobie czasami duszę romantyka, ale czy potrafiłbym popełnić samobójstwo w imię miłości, zwłaszcza tej nieszczęśliwej? Żyjąc w tamtych czasach może i tak, bo nawet dziś zdarzają mi się momenty, w których czuje się jakbym był z tamtej właśnie epoki, nie odnajdywał się w obecnie panującej hierarchii wartości. Jednak obecnie nie wyobrażam sobie tak tragicznego rozwiązania. Bardziej zdecydowanym tokiem myślenia kieruje się bohater „Szalonej miłości”, który nie potrafi odnaleźć się w berlińskim świecie. Pragnie skończyć swój żywot, ale nie samotnie, bo chce to uczynić z kimś mu bliskim. Chciałby umrzeć z miłości. Problem polega na tym, że trzeba chętną osobę najpierw znaleźć, a jak nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Taką komedię romantyczną proponuje nam Jessica Hausner.

Niestety „Szalonej miłości” do werterowskiej historii trochę brakuje, i choć fabuła filmu oparta jest na losach autentycznych postaci – Heinricha von Kleista i Henrietty Vogel, to z ekranu tak naprawdę powiewa nudą. Na nic zdaje się wymuskany język oraz dialogi, które w ustach aktorów nie wypadają autentycznie. Czasami nawet można odnieść wrażenie, jakby aktorzy wypowiadający swoje kwestie byli obecni duchem zupełnie gdzie indziej, ale to już chyba taki styl Pani Hausner. Jednak absolutny brak emocji zarówno w samym filmie, jak i u postaci sprawia, że nie ma się nawet najmniejszej ochoty zostać pochłoniętym przez tą opowieść. Chociaż nie do końca się sprawdził, to na korzyść działa próba przedstawienia idei wspólnego umierania jako groteskę. W przypadku tej dwójki bohaterów podwójne samobójstwo wydaje się jeszcze bardziej bezsensowne, ale czy komiczne?

Zadowoleni z pewnością będą esteci, bo jeśli chodzi o scenografię, czy kostiumy wszystko zostało perfekcyjnie przygotowane i zaaranżowane. Podobać się też mogą statyczne ujęcia, często też symetryczne jak u samego Wesa Andersona. Pytanie tylko, czy wizualia wystarczą by czuć się usatysfakcjonowanym? No ja niestety nie czuję zaspokojenia. Wprost przeciwnie, czuje się nienasycony. Czytając opis spodziewać się można było oryginalnej czarnej komedii romantycznej. Brzmiało to naprawdę arcyciekawie. Jednak film Hausner pozbawiony jest jakichkolwiek niespodzianek i wszystko utrzymane jest w jednym tonie. Nie mogę napisać, że po seansie pozostaje niesmak, bo tu zabrakło jakiegokolwiek smaku, przełamania, czy wyrazistości. „Szalona miłość” jest po prostu produktem zbyt jałowym.

Za przedpremierowy seans „Szalonej miłości” dziękuję dystrybutorowi Spectator.