Better Call Saul (2015) S01xE01

bcs

Odbić się od dna

Wielbiciele będący w żałobie po zakończeniu „Breaking Bad” dostali w końcu małe pocieszenie. Ukazał się bowiem jego spin-off zatytułowany „Better Call Saul”, traktujący o losach ekscentrycznego prawnika Saula Goodmana, który wspierał działania Wielkiego Waltera White’a. Jednak, jak zapowiadają producenci, wątek tej współpracy nie pojawi się na naszych ekranach. „BCS” ma stanowić osobną i niezależną od poprzednika produkcję, chociaż wydaje mi się, że w przypadku zbyt małej popularności twórcy zawsze będą mogli wyciągnąć asa z rękawa i przywrócić Waltera na wizję, co z pewnością wpłynęłoby na oglądalność serialu. I znowu moje niezbyt optymistyczne myślenie o serialach daje znać o sobie.
Oczywiście jako największy fan „Breaking Bad”, i człowiek, który nie może znaleźć sobie odpowiedniego taśmowca do oglądania, musiałem sprawdzić co nowego zmajstrował Vince Gilligan. Odcinek pilotażowy zaczyna się w intrygujący sposób, ale nie potrafi utrzymać zainteresowania na stałym poziomie, co było mocną zaletą „BB”.

bcs2

Pierwszy odcinek („Uno”) pokazuje nam wizerunek łysiejącego Saula z wąsem, który w jakimś lokalu tłucze na akord fast-foody. O jego wielkiej i ciekawej przeszłości prawniczej przypominają mu tylko zdjęcia i kaseta wideo z reklamą jego działalności. Oczywiście, tak jak w przypadku „Breaking Bad”, jest to zajawka tego co wydarzy się w przyszłych (bliżej nieokreślonych) odcinkach tego serialu, czym podnosi poziom ciekawości.
Kiedy wracamy już do bieżącej relacji w kolorze przed oczyma jawi się nam obraz prawnika-nieudacznika, który dosyć nieudolnie radzi sobie w sądzie i w życiu. Jedyne co łączy go z Saulem z „Breaking Bad” jest gadka i zmysł do przekrętów, o sukcesach i skuteczności w pracy też ciężko mówić. A i nazywa się inaczej – Jimmy McGill.

better-call-saul-review

Po pierwszym odcinku „Better Call Saul” ciężko wyciągać dalekosiężne wnioski, bo nie daje po prostu takich gwarancji. Widoczne są chęci zbudowania serialu opierając się na postaci Saula – nie wiem tylko, czy uda się zbudować tak wyrazistą i charyzmatyczną jednostkę jaką był Walter White, czy chociażby Jesse Pinkman.
„Uno”, jako zapowiedź nowego serialu, jest co najwyżej dobre. Niestety poczułem się rozczarowany – chociaż uwidacznia się już, znany z „BB”, klimat, to oprócz tego nie ma zbyt wiele do oglądania. Potrafi nawet przynudzać. Nie wiadomo jak długo będziemy czekać na intensyfikację wydarzeń, zagęszczenie atmosfery. Mam nadzieję, że już dziś dostanę odpowiedź (bo ukaże się druga część) – a jak zwykle końcówka odcinka sprawia, że ciężko będzie czekać cały tydzień na dokończenie rozpoczętego wątku. Gdybym miał oceniać pojedynczy odcinek – dałbym na zachętę naciągane 7.