Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej [Jarhead] 2005, reż. Sam Mendes

gyllenhaal war
Rzadko kiedy sięgam po jeden tytuł kilka razy. W ostatnim czasie jednym z takich wyjątków został „Jarhead”. I to nie dlatego, że jestem wielkim wielbicielem tego tytułu, Sama Mendesa, czy Jake’a Gyllenhaala. O wszystkim zadecydowała niepamięć i dosyć pozytywna ocena na filmwebie wobec filmu, którego nijak nie kojarzyłem. Uznałem więc, że wypadałoby „Jarhead” odświeżyć, by poprzednią ocenę poddać weryfikacji.

I chociaż nota po powtórnym seansie nie uległa zmianom, to z pewnością historia, fabuła zawarta w filmie zostaną tym razem zapamiętane na dłużej. Oczywiście Jake jak zawsze w formie, ale to nie jego dyspozycja zaważyła o zachowaniu oceny. Najbardziej urzekająca okazała się koncepcja przyjęta przez reżysera. Z jednej strony „Jarhead” jawi się jako krytyka bezsensownych poczynań militarnych USA, z drugiej podkreśla zabójczy i żądny krwi instynkt ludzki, a z trzeciej „Jarhead: Żołnierz piechoty morskiej” wydaje się wojennym poprzednikiem „Spring breakers” Korine’a.


I to właśnie ten ostatni element wydaje się najbardziej jaskrawy i wyrazisty w produkcji Mendesa. Dzieciaki po zabójczym (dosłownie i w przenośni) szkoleniu w armii zostają zesłane na front, gdzie odbędą swoje ‘wymarzone’ wakacje. Oni, czyli żołnierze i ich karabiny (bez których są nikim) jadą w końcu na wakacje do Iraku, gdzie w końcu zaliczą parę head-shotów na talibskich głowach. Jednak entuzjazm i zapał krewkich wojaków musiał zostać rozładowany, gdyż wojna jest tylko pozorna, więc snajperzy nie oddadzą żadnego strzału do wroga. Najważniejsza jest propaganda i to co się wpaja społeczności.

I chyba to jest właśnie najbardziej przerażające, że żołnierze zdają sobie sprawę z tego, że wojna, w której biorą udział jest całkowicie bez sensu, że nie chodzi o obronę tamtejszej ludności przed dyktatorem – najważniejsza jest ropa i petrodolary. Zachowują się jakby przyjechali na dobrą zabawę, a wojna była jedynie grą komputerową, gdzie sobie postrzelają i zobaczą stosy trupów. Ciekaw jestem jak daleko obraz przedstawiony przez twórców odbiega od rzeczywistości.


Chociaż wizja Mendesa nie musi być strasznie odmienna, bo podczas irakijskiej interwencji pojawiało się sporo zarzutów wobec wojsk amerykańskich i używania przemocy wobec Irakijczyków, ujawniano nawet materiały wideo. Czy to system szkolenia tworzy z żołnierzy takie zwierzęta, czy po prostu ludzie o takich uwarunkowaniach najlepiej nadają się do takiej roboty. Odcięci od świata, gdzie prawdziwe życie pozostaje w ich domach i toczy się już bez ich udziału. Pogodzeni z samotnością, która ich spotka po powrocie. I ta dosyć wysoka ocena jest głównie za podjęcie tematu, obraną konwencję oraz interesujący soundtrack.

8 out of 10 stars (8 / 10)

Jarhead

/Niemcy, USA/
Reżyser: Sam Mendes
Scenariusz: William Broyles Jr.
Obsada: Jake Gyllenhaal, Jamie Foxx, Peter Sarsgaard, Lucas Black, Chris Cooper, Dennis Haysbert
Muzyka: Tom Waits, Thomas Newman
Zdjęcia: Roger Deakins
Czas trwania: 123 min