Milczenie [Tystnaden] 1963 – Recenzja

Milczenie (1963)

Tystnaden

/Szwecja/

Reżyser: Ingmar Bergman
Scenariusz: Ingmar Bergman
Obsada: Ingrid Thulin, Gunnel Lindblom, Jörgen Lindström
Muzyka: Ivan Renliden
Zdjęcia: Sven Nykvist
Gatunek: Dramat, Psychologiczny
Czas trwania: 96 min

Ciało i dusza

„Milczenie” jest pierwszym filmem Ingmara Bergmana, który pojawia się na moim blogu. A, że to twórca wybitny nie muszę chyba nikogo przekonywać. Prezentowany tytuł jest ostatnią częścią trylogii traktującej o Bogu i jego obecności w ludzkiej świadomości i życiu. Oczywiście oglądanie zacząłem od końca serii, nie mogło być inaczej. Bergman skupia się na przedstawieniu relacji dwóch sióstr oraz syna jednej z nich w obliczu braku Boga, miłości i zrozumienia. Siostry są zupełnymi przeciwieństwami – Anna uosabia cielesność, ciało natomiast Ester jest intelektualistką, duszą. Obserwujemy je obie z perspektywy Johana, syna Anny, który stara się pojąć ten skomplikowany i złożony świat dorosłych.

„Milczenie” to pozornie prosty i nieskomplikowany film. Dla niektórych z pewnością zbyt nużący, nieciekawy i o niczym. Posiada jednak wielką głębię, która nie musi wykrystalizować się tuż po seansie. Jak to u Bergmana opowiadana historia zahacza o zagadnienia z pogranicza antropologii i religii, wiary. Tym razem zestawia jednak człowieka ze światem, gdzie wyczuwalna jest nieobecność Boga. Tytułowe milczenie to nie tylko brak reakcji Stwórcy na filmową rzeczywistość bohaterek, ale też wyrwa spowodowana niemożnością osiągnięcia porozumienia i szczerej komunikacji pomiędzy siostrami, między którymi niezdrowe napięcie jest wyczuwalne od pierwszych minut seansu. Anna i Ester nie potrafią rozmawiać ze sobą o uczuciach, emocjach, co przychodzi im łatwiej w relacjach z obcymi sobie ludźmi, w dodatku nie porozumiewających się tym samym językiem (dla większego kontrastu). Dlatego też bliska powinna wydawać się postać syna Anny, bo to wraz z nim śledzimy rozwój i finał nie do końca rozumianego konfliktu z początku filmu.

„Milczenie” to film pełen symboli, świetnych kadrów i wymownego milczenia, gdzie główną rolę odgrywają gesty, zachowania bohaterów i minimalizm w treści i formie. Pełna surowość i ascetyczna koncepcja reżyserska dosyć dobrze ze sobą współgrają czyniąc tę dramatyczną wizję bardzo wiarygodną i w zasadzie bolesną, ale co ważniejsze zmusza do popełnienia pewnych refleksji, co zależy już od indywidualnego podejścia i kontekstu w jakim rozpatrywany jest film. Mam nadzieję, że nikt wobec tego tytułu nie pozostanie jednak obojętny, bo szwedzki twórca jak zwykle podjął trudny temat i (jak zwykle) stanął na wysokości zadania.Zdaję sobie sprawę, że twórczość Bergmana to temat rzeka i z pewnością nie łatwo zrobić to, co on robi doskonale, czyli w krótkich i prostych słowach przelać zwięźle wszystkie myśli na ekran, ale warto próbować by zachęcić do obejrzenia 🙂