Dziennik podrywacza [The Tao of Steve] 2000 – Recenzja

Dziennik podrywacza (2000)

The Tao of Steve

/USA/

Reżyser: Jenniphr Goodman
Scenariusz: Duncan North, Greer Goodman
Obsada: Donal Logue, Greer Goodman, James 'Kimo’ Wills, Ayelet Kaznelson, David Aaron Baker, Nina Jaroslaw, John Hines, Sue Cremin
Muzyka: Joe Delia
Zdjęcia: Teodoro Maniaci
Gatunek: Komedia, Romans, Dramat
Czas trwania: 87 min

Sztuka miłości

W ostatnim czasie obejrzałem kilka komedii. Jednak żadna z nich (co widać i na blogu) nie wybiła się ponad przeciętność. Na ratunek przyszedł niedoceniany „Dziennik podrywacza”, który jest bardziej udramatyzowaną wersją komedii romantycznej. Chociaż niestety finał ma jak one wszystkie, to z sympatią i ciekawością spędza się czas do końca seansu. I tak, pisze to facet gardzący tym gatunkiem. Wyjątek potwierdza regułę, jak to mówią…

Dex, który w liceum znany był nie tylko jako zdolny uczeń, ale też jako amant, toteż święcił łóżkowe tryumfy, co zresztą pozostało mu do dziś. Nawet niechlujny wygląd i otyłość oraz brak stabilizacji, pewnej posady nie jest tego w stanie zmienić. Dex po prostu zna doskonałą metodę na podryw. Oczywiście są to tajniki i metody stosowane przez większość szkół podrywu, które ponoć dobrze prosperują w dzisiejszym świecie. Nie byłoby filmu, gdyby nie to, że główny bohater poznaje tą jedyną, na którą owe sztuczki nie działają. Co będzie dalej można się domyślać.

Skłamałbym pisząc, że film jest oryginalny, czy niebanalny. Moim zdaniem scenariusz miał większy potencjał niż to pokazano. Wybrano jednak drogę przewidywalnej komedii romantycznej, co w pewnym stopniu się sprawdziło, ale pozostaje spory niedosyt. Pomysł na fabułę jest udany. W większości przypadków te wszystkie zasady i sztuczki flirciarskie naprawdę działają, ale czy tak powinno kreować się miłość? Zdaniem moim i twórców „Dziennika podrywacza” nie. Do tego wniosku, na szczęście, dochodzi również i Dex (ach ta wewnętrzna przemiana). Tak jak wspominałem, mimo przewidywalności, ogląda się całkiem przyjemnie i nawet nie myśli się o tym pójściu na skróty przez Panią Goodman, czy małej wiarygodności i braku głębi w niektórych zachowaniach bohaterów. Pointa jest dosyć wyraźnie nakreślona, szkoda tylko tego finału, mógłby być bardziej dramatyczny. W mojej ocenie „Dziennik podrywacza” to film bardzo przyzwoity, losy głównego bohatera naprawdę angażują, a jego metody wzbudzają zwyczajną ciekawość. Ode mnie nieco naciągane 7! Na weekendowe popołudnie pozycja jak znalazł.