Onirica – Psie Pole (2013) – Recenzja

Onirica – Psie Pole (2013)

/Polska/

Reżyser: Lech Majewski
Scenariusz: Lech Majewski
Obsada: Michał Tatarek, Elżbieta Okupska, Anna Mielczarek, Szymon Budzyk
Muzyka: Lech Majewski, Józef Skrzek
Zdjęcia: Lech Majewski, Paweł Tybora
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 95 min

Dobre bo polskie

Tym razem nie będę zgrywał omnibusa, i że zrozumiałem cały film również nie – moja wiedza, w tym przypadku, jest zbyt uboga. Flm obfituje w tak ogromną ilość symboliki i odwołań, że nie wiem, czy ktoś oprócz Lecha Majewskiego potrafiłby w pełni zinterpretować całą jego treść i formę. Braki w tym temacie nie przeszkadzają jednak by napawać się reżyserko-twórczym kunsztem polskiego człowieka renesansu, tak uzdolnionego na wielu płaszczyznach. „Onirica – Psie Pole” to wspaniałe dzieło i powinno stać się równie kultowe co poemat Dante Allighieriego, pt.: „Boska komedia”, którym zresztą inspirował się Majewski. Można nawet wysnuć hipotezę, że „Onirica…” to ekranizacja średniowiecznego poematu, tyle że uwspółcześniona i przeniesiona w polskie realia.

Bohaterem i podróżnikiem po zaświatach jest Arek – z pozoru przeciętny, niczym nie różniący się od reszty społeczeństwa. Chociaż pracuje w supermarkecie, to jest człowiekiem wykształconym, jest bowiem specjalistą literatury symbolicznej. Jego naukową karierę przerwał tragiczny wypadek, w którym śmierć poniosły dwie bliskie mu osoby: ukochana Basia oraz najlepszy przyjaciel Kamil, a on sam cudem uszedł z życiem. Jedyną ucieczką od całego otaczającego zła i problemów jest metafizyczna podróż w świat snu, gdzie ten zaczyna mieszać się z rzeczywistością, a tragiczne losy głównego bohatera, w nadzwyczajny sposób, splatają się z polskimi kataklizmami roku 2010.

Dzieło Majewskiego jest tym czego mi dotychczas brakowało w kinie. „Onirica – Psie Pole” wydaje się współczesnym, filmowym odpowiednikiem literatury wysokiej. Dopracowanym w najdrobniejszym szczególe, skłaniającym do interpretowania, wytężania umysłu, odkrywania świata i zmuszającym do refleksji, po prostu nie pozostawiającym widza obojętnym w stosunku do treści, czy obrazów zawartych w utworze. Skomponowane sceny, ujęcia oraz ich kolorystyka robi ogromne wrażenie, czegoś podobnego doświadczyłem tylko w „Barrym Lyndonie” Kubricka, gdzie pojedyncze ujęcia równie dobrze mogłyby być pięknym obrazem, który z dumą powiesiłbym na swojej ścianie.

„Onirica” jest z pewnością dziełem kompletnym i perfekcyjnie dopracowanym w każdym możliwym aspekcie, przez co podczas seansu daje poczucie obcowania z czymś naprawdę wielkim i głębokim, a co najważniejsze nie jest to wcale złudne uczuci, bo pozostawia chociażby żądzę wiedzy. Jestem pewien, że sam wrócę do filmu jeszcze nie raz, przynajmniej po to aby odkryć nowe elementy, które wcześniej mi umknęły.
Ciężko pisze się o takich niszowych i trudnych produkcjach i mam nadzieję, że nie porwałem się z motyką na słońce. W każdym razie warto spróbować.

BTW: praca w hipermarkecie to prawdziwa orka ;))