Bez litości [The Equalizer] 2014 – Recenzja

Bez litości (2014)

The Equalizer

/USA/

Reżyser: Antoine Fuqua
Scenariusz: Richard Wenk
Obsada: Denzel Washington, Marton Csokas, Chloë Grace Moretz
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Mauro Fiore
Gatunek: Thriller, Akcja
Czas trwania: 128 min

 

MacGyver zabójca

Uwielbiam Denzela, uwielbiam prawie wszystkie filmy z jego udziałem, a że „Bez litości” doskonale wpisuje się w nurt filmów denzelowych, nie mogło mi się nie podobać. Fuqua może wiekopomnych arcydzieł nie tworzy, ale śledząc jego filmografię łatwo stwierdzić, że najlepiej mu wychodzi we współpracy z Denzelem Washingtonem – czy to „Dzień próby”, czy właśnie „Bez litości”, które wraz ze „Strzelcem” (bez D.W, ale jest za to Wahlberg) wybijają się ponad resztę jego bardzo przeciętnych dokonań.
Robert McCall to kreacja typowo denzelowska. Opanowany, spokojony typ, który kolejny raz musi zmierzyć się ze zbirami i przy tym ocalić parę istnień przed złem tego świata. W „Bez litości” Denzel przywdział strój miłego altruisty, który każdemu pomoże, doradzi, aż dziwne, że taki człowiek na tej planecie się uchował. Nie jest jednak bezbronny, ale by wyrównać rachunki i uchronić młodą prostytutkę Teri (Chloë Grace Moretz) przed jej alfonsem-tyranem musi najpierw zmierzyć się z tajemniczą przeszłością będącą skazą na jego psychice. Okazuje się jednak, że ów alfons nie jest na szczycie mafijnej piramidy, więc czeka go jeszcze sporo brudnej roboty. Na szczęście McCall zna się na wszystkim i podobnie jak słynny MacGyver z każdego narzędzia uczyni broń, co przyda mu się z pewnością by dorwać głównego bossa.

Chloe-Grace-Moretz-and-Denzel-Washington-in-The-Equalizer-2014-Movie-Image

Główny bohater wobec antagonistów postępuje „Bez litości” i bez skrupułów. Poza płotkami-miernotami, których wykończy bez mrugnięcia okiem w stylu Stevena Seagala (czyli na stojąco i bez zbędnych ruchów), trafia mu się na szczęście godny przeciwnik. I ta rywalizacja, przeciąganie liny będzie trwać przez sporą część seansu. Mnie nie znudziła, ale wiem, że może z tym być różnie, zależnie oczywiście od upodobań.
Po „Bez litości” nie ma się co spodziewać przełomowego, pionierskiego filmu, który odkryje przed nami nowy świat. Od a do z jest to film, który wpisuje się w schemat typowego kina akcji. Klisz jest pełno, ale są tak ładnie skomponowane, że w ostatecznym rozrachunku tworzą całkiem udaną całość. Nie ma tu wielkich fajerwerków, chociaż sceny w slow-motion mogą robić wrażenie. Fabuła „Bez litości” płynie dosyć spokojnym tempem, jest bardzo wyważona i stonowana, zresztą podobnie jak główny bohater Robert. Jeśli więc lubicie takie stylowe, powolne kino akcji ze sporą dozą brutalności, to polecam 🙂