Mów mi Vincent [St. Vincent] 2014 – Recenzja

Mów mi Vincent (2014)

St. Vincent

/USA/

Reżyser: Theodore Melfi
Scenariusz: Theodore Melfi
Obsada: Bill Murray, Melissa McCarthy, Naomi Watts, Jaeden Lieberher, Chris O’Dowd, Terrence Howard
Muzyka: Theodore Shapiro
Zdjęcia: John Lindley
Gatunek: Komedia
Czas trwania: 103 min

Gradne Punto

Takie debiuty lubię! Theodore Melfi raczy nas filmem upakowanym na kliszy znanej głównie z „Gran Torino”. Jednak „Mów mi Vincent” jest obrazem zdecydowanie bardziej pogodnym, ciepłym, no i przede wszystkim zabawniejszym. Chociaż podobieństw do kultowego filmu Clinta Eastwooda jest od cholery i jeszcze trochę, to ważne jest, że siła tej produkcji nie opiera się na jednej postaci – jest rozłożona na kilku zabawnych bohaterów, a sam film, choć kontekstowo podobny, utrzymany jest w lżejszej i prostszej tonacji.

Jeśli ktoś oglądał „Gran Torino” z pewnością domyśla się o czym jest i jak może wyglądać opowieść Melfiego. I tak, jest zgryźliwy Vincent (Bill Murray) z ciętym językiem, który nie przepada za innymi ludźmi, ale jest też syn sąsiadki – Oliver (Jaeden Lieberher), z którym będzie miał styczność. Oczywistym wydaje się być, że ta relacja wzbogaci ich obu i będzie jedną z najważniejszych w ich życiach. Obserwowanie jej rozwoju, losów przysporzy nam wiele radości i przyjemności.

Wielkiej oryginalności w „Mów mi Vincent” nie ma, ale bez wątpienia jest to dobrze zrealizowana klisza, która z pewnością większości widowni przypadnie do gustu. Nie jest to obraz skomplikowany i do takiego nawet nie próbuje aspirować. Choć jest to gra w otwarte karty, gdzie każdy ruch można przewidzieć, to i tak jest zabawnie i rozrywkowo, a kreacje wracającego do formy Billa Murraya, czy Melissy McCarthy i Chrisa O’Dowda (ach ten sentyment do „IT Crowds”) z pewnością przywołają uśmiechy na twarzach. Nie jest to tak wyszukany, majestatyczny i wyjątkowy film jak „Gran Torino”, ale jest za to bardziej przystępny i pospolity, jak Gradne Punto 😉