Wyrok za prawdę [Kill the Messenger] 2014 – Recenzja

Wyrok za prawdę (2014)

Kill the Messenger

/USA/

Reżyser: Michael Cuesta
Scenariusz: Peter Landesman
Obsada: Jeremy Renner, Rosemarie DeWitt, Paz Vega, Barry Pepper, Lucas Hedges, Michael Sheen, Andy Garcia, Ray Liotta
Muzyka: Nathan Johnson
Zdjęcia: Sean Bobbitt
Gatunek: Biograficzny, Dramat, Kryminał
Czas trwania: 112 min

 

Prawda poza marginesem

„Wyrok za prawdę” to znakomita propozycja dla wielbicieli teorii spiskowych wielkiego kalibru, a tych chyba najwięcej jednak w Ameryce. Michael Cuesta wziął na warsztat aferę z pewnością mniej popularną (skutecznie przykryta 'aferą rozporkową’), choć równie istotną, co chociażby Watergate („Wszyscy ludzie prezydenta”), albo domniemane zamieszanie rządu w morderstwo swojego prezydenta J.F. Kennedy’ego („JFK”).
Afera dotyczy CIA i udzielania przez nich nielegalnego wsparcia militarnego dla Contras, w walce nie tylko z komunistycznymi rządami Nikaragui (wspieranymi przez ZSRR), ale i sprzyjającą im ludnością cywilną. Wszystko po to, by stworzyć marionetkowy kraj przychylny polityce amerykańskiej. Jednak odbywało się to ogromnym kosztem także dla Amerykanów. CIA szmuglowało do Stanów Zjednoczonych setki ton narkotyków, które rozprowadzano głównie w dzielnicach afroamerykańskiej społeczności wywołując słynną ‘epidemię cracku’. Pieniądze pochodzące z dystrybucji tych używek przeznaczano na sprzęt militarny dla Contras. Skalę tego procederu doskonale zobrazuje fakt, że przed wojną w Nikaragui roczne spożycie narkotyków w USA wynosiło ok. 50 ton, a już podczas wspierania bojówek Contras w walce ze swoim rządem liczba ton wzrosła do 600. Natomiast rząd nadal toczył w mediach rzekomą walkę z handlem narkotykami, który stanowił ówcześnie problem numer 1.

Kill-The-Messenger-21

Jak pokazuje „Wyrok o prawdę” odkrycie afery zaczęło się niepozornie. Gary Webb (Jeremy Renner) pracujący w lokalnym San Jose Mercury News napisał krótki tekst o zajmowaniu majątku baronów narkotykowych przez amerykańskie władze jeszcze przed wydaniem wyroku. Dzięki artykułowi trafił na kobietę jednego z dilerów – Coral Bacę (Paz Vega), która przekazała mu odtajnione materiały wskazujące na współpracę rządowych organów z handlarzami narkotyków. Okazuje się, że to dopiero wierzchołek góry lodowej zapowiadający świetny materiał na artykuł i osiągnięcie dziennikarskiego szczytu.
Oczywiście cały film robi autentyczna historia ujawniająca przekręty na najwyższym rządowym szczeblu. Sam film jest zrealizowany przyzwoicie, ale brak w nim maestrii, czy wielkiego wirtuozerskiego kunsztu, którzy wyniósłby „Wyrok o prawdę” na poziom wspominanych wcześniej „JFK”, czy „Wszystkich ludzi prezydenta”. Zdaje się, że Cuesta nie miał zbyt klarownego pomysłu na ten film.
Zawiązanie intrygi naprawdę zapowiada konkretne dziennikarskie śledztwo, ale odnosząc je proporcjonalnie do reszty filmu, to nie ma tego zbyt wiele. Historia bardziej opowiada o Webbie, który ujawniając sprawę sprowadza na siebie oraz swoją rodzinę gromadę nieszczęść. Reżyser pokazuje jak ciężki jest żywot dziennikarza walczącego o prawdę, która jak się okazuje w tamtejszych warunkach ma swoje marginesy.

kill-the-messenger-image-jeremy-renner

Ostatecznie otrzymujemy mniej niż nam się obiecuje na początku i „Wyrok za prawdę” pozostaje gdzieś w rozkroku pomiędzy narkotykową aferą a życiem człowieka skazanego na banicję. Mimo niezbyt dużego udziału element dochodzeniowy pozostaje najlepszą częścią filmu, natomiast perypetie rodziny Webbów nie są ani zbyt dramatyczne, ani emocjonalne, są po prostu zwyczajne. Postaci też nie zostały osadzone w jakichś mocno określonych konturach, a przecież powaga sytuacji, czy stan zagrożenia z pewnością odciskały większe piętno aniżeli widać po twarzach aktorów, czy ich zachowaniu, które bez względu na sytuacje pozostają niezmienne.
Może gdyby wydłużyć film o pół, albo nawet godzinę, to udałoby się przekazać wszystko w odpowiednich dawkach i proporcjach. Zmieściłoby się też to, co twórcy przekazują na koniec filmu poprzez napisy i fakty, które przekazane za pomocą obrazu byłby bardziej spektakularne i wywarłyby z pewnością większe wrażenie. Chociaż może Cuesta nie chciał pójść w kierunku widowiskowości. Zależało mu po prostu by przedstawić żywot zaszczutego przeciętnego dziennikarza, który kończy jako ‘samobójca’ z dwiema kulkami w głowie. Ode mnie 7 – bardziej za temat, aniżeli wykonanie, ale ogląda się z zainteresowaniem, chociaż pozostawia uczucie niedosytu.Kill-The-Messenger-18