Strażnicy marzeń [Rise of the Guardians] 2012 – Recenzja

Stranicy marzeń (2012)

Rise of the Guardians

/USA/

Reżyser: Peter Ramsey
Scenariusz: David Lindsay-Abaire
Obsada: Paweł Ciołkosz, Przemysław Stippa, Tomasz Borkowski, Barbara Kałużna, Piotr Bąk
Muzyka: Alexandre Desplat
Gatunek: Animacja, Fantasy, Przygodowy
Czas trwania: 97 min

Ach! Peter Ramsey wraz z Davidem Lindsayem-Abairem zafundował wyśmienite widowisko przenosząc odbiorców (zwłaszcza tych starszych) kilka jeśli nie kilkanaście lat wstecz – z powrotem w czasy beztroskiego dzieciństwa. Lindsay-Abram przedstawił dobry i ciekawy scenariusz na podstawie książki „The Guardians of Childhood” Williama Joyce’a, który w porównaniu do jego innych tworów prezentuje się nad wyraz nieprzeciętnie. Autorzy przenoszą nas w świat, gdzie na straży marzeń i snów maluchów stoją: Jack Mróz, Zębowa Wróżka, Piaskowy Dziadek, Wielkanocny Zając oraz Nord Zwany Świętym Mikołajem.
Zestaw superbohaterów niczym Avengers – z tym, że parę lat starszy 😉 Wszystkie postaci są różnorodne i posiadają różne niezwykłe umiejętności. Głównym bohaterem jest jednak Jack Mróz starający się odnaleźć siebie, poznać swoją przeszłość i przyszłość zarazem, a przy tym musi wraz ze swoją ekipą stawić czoła Mrokowi, który chce spowodować by na świecie panował strach. „Strażnicy marzeń” to kolejna produkcja z oryginalną historią i pomysłem, którą można przypisać do kategorii, gdzie dominującym elementem są pojedynki dobra ze złem. Mimo swojej szablonowości nie samą walką film żyje, bo przemyca też wiele ważnych zagadnień będących istotnymi w życiu dorastającej młodzieży jak chociażby istota tolerancji, akceptacji, czy nawet wydające się banałem posiadanie marzeń i wiara w ich spełnienie. Wszystko to okraszone jest dużą dozą zabawy, przyzwoitego dowcipu, co buduje pozytywny klimat i powoduje dosyć ciepły odbiór filmu. Animacje są niezwykle płynne, barwne i widowiskowe – zwłaszcza w przypadku starć Mroku z naszymi strażnikami robią niesamowite wrażenie. Nie ma do czego się przyczepić pod tym względem. Fani „Toy Story”, czy „Jak wytresować smoka” nie powinni czuć się zawiedzeni. Fajnie czasem dzięki takim produkcjom poczuć się nieco młodszym 🙂