Namiętność [Passion] 2012 – Recenzja

Namiętność (2012)

Passion

/Francja, Niemcy, USA/

Reżyser: Brian De Palma
Scenariusz: Brian De Palma, Natalie Carter, Alain Corneau
Obsada: Rachel McAdams, Noomi Rapace, Karoline Herfurth, Paul Anderson,
Muzyka: Pino Donaggio
Zdjęcia: José Luis Alcaine
Gatunek: Kryminał, Thriller
Czas trwania: 100 min

Siła kiczu

Po kilku latach przerwy Brian De Palma powraca. I chociaż „Namiętność” to już kolejny remake w dorobku tego reżysera, to z pewnością nie osiągnie on sukcesu jaki odniósł fenomenalny „Człowiek z blizną”. Brakuje w filmie jakiejś nad wyraz charyzmatycznej postaci, czy chociażby lepszego scenariusza, bo ten nie jest idealny, a właściwie bardzo przypomina tanie produkcje telewizyjne z naiwnymi intrygami. Jednak nadal jest to dzieło De Palmy, który tworzy swój charakterystyczny styl balansując na granicy kiczu i tandety. Po raz kolejny udanie.

Brian De Palma zachował się niczym bohaterka jego filmu przywłaszczając sobie w pewien sposób cudzy pomysł. Podobnie zaczyna się historia Christine (Rachel McAdams) i Isabelle (Noomi Rapace), które pracują razem w agencji reklamowej. Pozornie podobne do siebie, może nawet przyjaźniące się, popadają w konflikt spowodowany przywłaszczeniem pomysłu na reklamę produktu. Całość opiera się na przeciąganiu liny pomiędzy głównymi bohaterkami, bo o kompromisie i bezinteresowności nie może być mowy. Swoje trzy grosze dorzuca także kochanek obu pań – Dirk (Paul Anderson) oraz asystentka Dani (Karoline Herfurth).

„Namiętność” to typowy De Palma: wszechobecny erotyzm, a w zasadzie napięcie seksualne występujące niemal we wszystkich kombinacjach, czy chociażby sny mieszające się z rzeczywistością i wprowadzające sporo zamieszania. „Namiętność” skutecznie intryguje i zwodzi, a przynajmniej ja dałem się w tę grę wciągnąć. De Palma jest mistrzem w wyciskaniu soku z wyciśniętych już owoców. Choć scenariusz wydaje się ograny i kiczowaty do bólu, to potrafił przyrządzić z niego pyszny koktajl. Mnie osobiście zabrakło w nim jedynie trochę pieprzu i nieco więcej mocy. Z pewnością nie jest to tytuł z najwyższej półki, ale swoje zadanie realizuje dobrze i co ważniejsze przypomina uroki kina klasy B w ciekawym wydaniu.