Lewiatan (2014)
Leviafan
/Rosja/
Reżyser: Andriej Zwiagincew
Scenariusz: Oleg Negin, Andriej Zwiagincew
Obsada: Aleksiej Serebriakow, Elena Liadowa, Władimir Wdowiczenkow, Roman Madjanow, Anna Ukołowa, Sergey Pokhodaev, Aleksiej Rozin
Zdjęcia: Mikhail Krichman
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 140 min
W paszczy nieświadomości
„Lewiatana” w kontekście rosyjskim często postrzega się jako kino antyputinowskie, aczkolwiek jego wymowa wydaje się być bardziej uniwersalna. Można ją odnieść nie tylko do Federacji Rosyjskiej, ale każdego kraju, bo chyba nie ma takiego, gdzie aparat państwa funkcjonuje doskonale, a persony na najwyższych szczeblach władzy nie próbują ugrać dla siebie jak najwięcej, najczęściej kosztem zwykłego podatnika.
W przypowieści Zwiagincewa próbie poddany zostaje Nikolai, którego rodzina pokoleniami pracowała na obecny majątek. Na jego nieszczęście z nieba spada boska kara – jego posiadłość, działka, czyli niemal cały rodzinny dobytek, zostaje mu odebrany za marne grosze (nie muszę chyba dodawać, że nieadekwatne w stosunku do poniesionych strat). Jego posiadłość zostanie przeznaczona pod dochodowy biznes.
W odsieczy, prosto z Moskwy, przybywa prawnik Dmitri, dawny kumpel z wojska. Sądowe interwencje nie przynoszą rezultatu (jakże by inaczej), więc wraz z żoną oraz synem zmuszeni będą do pogodzenia się z losem i znalezienia nowego lokum. Kompan próbujący pomóc Nikolaiowi chwyta się metod, z których korzysta sama władza. Nieświadomy konsekwencji nie tylko obudził Lewiatana, ale podniósł na niego rękę. A jak wiadomo z systemem/potworem się nie zadziera.
Słowo przypowieść padło tu nie bezpodstawnie (jednakże ciężko określić na ile narracja filmu jest obiektywna). Historia przytoczona przez rosyjskiego reżysera zawiera symbolikę oraz alegorie, których znaczenia łatwo w przedstawionym świecie odnaleźć. Pod tym względem „Lewiatan” jest chyba najprostszym i najbardziej jednoznacznym filmem w dorobku Andrieja Zwiagincewa. Ta łatwość w rozszyfrowywaniu poszczególnych elementów pozwala na łatwiejsze zrozumienie przekazu, a o to chyba właśnie chodziło.
Antypolityczny i antyklerykalny wydźwięk „Lewiatana” ma swoją moc. W bardzo dosadny sposób obrazuje sposób działania systemu politycznego, któremu, przy ogromnej naiwności społeczeństwa, kler niestety wtóruje. U Zwiagincewa wiara rozumiana jest jako jedno z narzędzi służących do pozbawiania świadomości, żeby nie powiedzieć ogłupiania ludzi. Religia oraz polityka niestety coraz częściej występują obok siebie. Najlepszy przykład mamy na własnym podwórku, gdzie Kościół poszerzył granice swoich działań zabierając głos w istotnych dla kraju sprawach. Z tą różnicą, że u nas głos duchowieństwa jest najczęściej w opozycji do władz rządzących.
Bezradny Nioklai zostaje przez władzę wyższą oraz wspierający go kler wystawiony na ciężką próbę, niczym będący przedmiotem sporu Boga i Szatana biblijny Hiob. Jednak czy Nikolai tak jak Hiob, mimo całej masy nieszczęść na niego zesłanych przez tych z góry (dla zwykłego widzimisię, fanaberii), powinien pozostać wierny większym i potężniejszym od siebie? Jak Ty byś postąpił?
Po raz kolejny „Lewiatan” jawi mi się jako twór antypolityczny, ale przede wszystkim antyreligijny. Bierność i niezdolność do samodzielnego myślenia powiązana jest ściśle z wiarą, której sens zostaje przez Zwiagincewa poddany pod ogromną wątpliwość, jeśli nie kompletnie wyśmiany. Gdzie leży granica zaufania oraz wiary, która staje się kolejnym środkiem propagandowym?
Po tym wszystkim co napisałem zastanawiam się nad zmianą oceny z 7 na 8. Już mi tak nie wadzi strasznie naciągany (od czapy kompletnie) wątek z żoną Nikolaia, który niezbyt wiarygodnie spajał ze sobą pierwszą połowę filmu z drugą i przede wszystkim naiwnie, bo na słowo honoru trzymał wydźwięk filmu – tak by całość miała jakikolwiek sens. Jak to mówią: cel uświęca środki.