Witaj w klubie (2013)
Dallas Buyers Club
/USA/
Reżyser: Jean-Marc Vallée
Scenariusz: Craig Borten, Melisa Wallack
Obsada: Matthew McConaughey, Jared Leto, Jennifer Garner, Steve Zahn, Denis O’Hare
Zdjęcia: Yves Bélanger
Gatunek: Biograficzny, Dramat
Czas trwania: 117 min
Życiowe rodeo
Rodeo to zajęcie dla twardych, prawdziwych facetów. To właśnie z niego, poza pracą elektryka, czerpie zyski drobnymi przekrętami Ron Woodroof (Matthew McConaughey). Ron to żyjący z dnia na dzień cowboy nie stroniący od używek, kobiet i seksu. Ten beztroski żywot zostaje przerwany przez wypadek w pracy, przez który trafia do szpitala, gdzie zapada na niego wyrok. Ciężko przyjąć mu do wiadomości, że ma 'pedalską chorobę’ i pozostał mu jedynie miesiąc życia. „Dallas Buyers Club” to film o woli walki, chęci do życia, ale też realistycznie przedstawia obraz niewyedukowanego społeczeństwa, jak i istotę funkcjonowania koncernów farmaceutycznych, która jak widać pozostaje niezmienna od lat.
Jean-Marc Vallée swój film zaczyna od momentu, który staje się kluczowym punktem zwrotnym w życiu Rona Woodroofa (choć sam bohater początkowo nie zdaje sobie sprawy z istoty tego wydarzenia). To co najbardziej w przemianie cowboya mi się podoba, to fakt, że transformacja ta nie odmieniła go całkowicie, bo pozostał mu ciąg do forsy i nie do końca legalnych, chociaż prowadzonych w szczytnym celu interesów, na których skupia się dalsza część filmu nieznacznie na tym tracąc. W całym tym farmaceutycznym biznesie pomaga mu poznany w szpitalu transseksualista Rayon (Jared Leto). To te dwie postaci wyciągają „Dallas Buyers Club” na wyższy poziom. Zapowiada się więc ciekawa oscarowa rywalizacja: McConaughey vs. DiCaprio oraz Leto vs. Abdi („Kapitan Phillips”). Ciężko jednoznacznie wskazać faworytów, ale pewnie doceniony zostanie wkład aktorów z filmu Vallée, którzy przygotowując się do ról łącznie schudli ponad 30kg, nie bez uwagi pozostaje też specyficzny i genialny akcent Rona!
Polski tytuł bardzo spłyca ten oryginalny. Brzmi dosyć infantylnie i komediowo chociaż „Dallas Buyers Club” takim typem kina nie jest. Oczywiście zawiera drobne elementy humorystyczne. Są one jednak odpowiednio wyważone i wkomponowane nie czyniąc z filmu durnej komedii. Z pozoru ponura, oparta na faktach historia Rona Woodroofa jest lekka w odbiorze, bardzo porządnie zrealizowana i pozbawiona nadmiernego sentymentalizmu. Na korzyść filmu działają również liczne elementy poboczne, o które twórcy zdołali zahaczyć odzwierciedlając lata 80. ubiegłego wieku. Dotknięto m.in. temat tolerancji zarówno do chorych na AIDS jak i będących nie hetero, co wiąże się niejako ze zbyt niską świadomością społeczeństwa na pojęcie odmienności. Dostało się też koncernom farmaceutycznym, które dla zysku są w stanie zrobić wszystko, ale też i amerykańskiemu prawu nie zawsze stojącemu po stronie obywateli. Ode mnie ocena bardzo dobra – 8 (w tym +1 za dwójkę bohaterów).