Dróżnik (2003)
The Station Agent
/USA/
Reżyser: Thomas McCarthy
Scenariusz: Thomas McCarthy
Obsada: Peter Dinklage, Patricia Clarkson, Bobby Cannavale, Michelle Williams
Muzyka: Stephen Trask
Zdjęcia: Oliver Bokelberg
Gatunek: Dramat, Komedia, Obyczajowy
Czas trwania: 87 min
Nie tylko koty chadzają własnymi ścieżkami
Thomas McCarthy to z pewnością reżyser, po którego twórczość warto sięgnąć. Niewielu jest twórców potrafiących poruszać tematy w taki przystępny i bezpretensjonalny sposób jak on. Szkoda tylko, że póki co, na jego koncie widnieją zaledwie trzy produkcje (z czego dwie już odhaczyłem). A wydaje mi się, że najlepszą z tych widzianych przeze mnie jest „Dróżnik”. Oczywiście jest to prosta historia o samotności i alienacji – zarówno tej świadomej jak i nieświadomej. McCarthy przedstawia kilku bohaterów, którzy mają problem z obraniem własnej ścieżki, a nowo przybyły na prowincję karzeł Fin staje się dlań przewodnikiem i niejako wzorem akceptacji samego siebie.
Pogodzony ze swoją odmiennością Fin (Peter Dinklage) jest głównym bohaterem opowieści McCarty’ego, wokół którego krążą inne samotne jednostki szukające upragnionej akceptacji. Z tym, że sympatyczny karzeł nie szuka przyjaźni, przystosował się do świata, gdzie zdany jest tylko na siebie. Jednak na jego przybyciu korzystają wszyscy – także on sam; dlatego z czasem następują pewne zmiany w nastawieniu do innych. Reżyser w prosty, ciepły i czasami dowcipny sposób sprzedaje nam prostą historię z życia wyjętą. Ogniskuje temat na odmienności dosyć jaskrawej, bo widocznej gołym okiem (czyli tej fizycznej) pozwalając na utożsamienie się z głównym bohaterem, wszak wiele osób samotnych, czuje się odmiennymi. Jednak reżyser pokazuje, że nie taki problem straszny jak się go maluje, albo przyzwyczaiło się go traktować. „Dróżnik” dla wielu osób może okazać się swoistym katharsis, które w jakiś sposób nakieruje odpowiednie osoby na te właściwe tory, pozwalając im poczuć się akceptowanymi i pewnymi siebie. Głęboko w to wierze! 😉
„Dróżnik” choć jest kinem dosyć minimalistycznym, to ilość przemyśleń jaki potrafi wywołać jest ogromna. Tempo akcji(nie wiem czy to nie za duże określenie) filmu McCarthy’ego jest bardzo powolne żeby nie powiedzieć, że aż statyczne. Jednak mnie ten wolno jadący pociąg wziął na swój pokład i zafundował ciekawą podróż wgłąb siebie zmuszając do pewnych refleksji, czego i Wam życzę. Ach… i film ma niestety jedną wadę – szybko się kończy…