Sztanga i cash (2013)
Pain & Gain
/USA/
Reżyser: Michael Bay
Scenariusz: Stephen McFeely, Christopher Markus
Obsada: Mark Wahlberg, Anthony Mackie, Dwayne Johnson, Tony Shalhoub, Ed Harris, Bar Paly
Muzyka: Steve Jablonsky
Zdjęcia: Ben Seresin
Gatunek: Komedia, Dramat, Kryminał
Czas trwania: 129 min
Ostatnio na blogu pojawiały się dosyć pozytywne recenzje. Postanowiłem więc tym razem jednak przestrzec co poniektórych przed stratą czasu. Chociaż wiem, że ktoś i tak zaryzykuje skoro i ja jakoś dałem rade przebrnąć przez „Sztanga i cash” 😉 W pełni świadomie apeluje – Nie idźcie tą drogą! Michaelowi Bay’owi znanemu z całkiem dobrych i przystępnych filmów rozrywkowych tym razem nie wyszło. Jego komedia, a raczej szydera z pewnych przykoksowanych cwaniaczków, którzy to w latach 90 zeszłego wieku postanowili spełnić swój 'American dream’. Przedstawieni zostali jako banda półgłówków (czyli dosyć stereotypowo) usiłujących dorobić się na innych. Oczywiście porywając ofiary i odbierając im majątek. Historia prawdziwa, oryginalna – podczas seansu kilkukrotnie jest ten fakt przypominany; chyba tylko po to aby przypadkiem nie przerwać oglądania, bo to w końcu true story. Film nie zainteresował mnie nawet na tyle by później sprawdzić na ile opowieść przedstawiona w filmie rozmija się z prawdą.
„Sztanga i cash” (co to w ogóle za tytuł…) krótko mówiąc nie zachwyca. Z całej produkcji najbardziej w pamięci utkwił mi utwór Coolio, pt.” Gangsta’s Paradise” rozsławiony przez „Młodych gniewnych” – chociaż zabrzmiał bodajże aż 2 razy ( w tym raz na napisach końcowych). Innej muzyki nie pamiętam (widocznie nie było co pamiętać), więc nie wiem dlaczego widnieje nazwisko Steva Jablonsky’ego jako twórcy w tej kategorii. Dosyć pozytywne wrażenie robią aktorzy, którzy w jakiś sposób podciągnęli film do poziomu oglądalnego – inaczej byłoby mi ciężko dokończyć seans. Chociaż i tak nigdy nie zrozumiem dlaczego takie nazwiska jak Wahlberg, czy Harris pojawiają się w obsadzie tak miernej produkcji.
W mojej ocenie jest to największa dotychczasowa wpadka Michaela Baya spośród jego filmów, które widziałem. Zupełnie nie łykam tej konwencji, której motywem przewodnim jest hasło na plakacie „Ich amerykański sen jest większy niż twój”. Czarny humor występujący w „Pain & Gain” zupełnie do mnie nie trafia. Wydaje się wrzucony na alibi by w jakiś sposób przynajmniej spróbować rozbawić widza, może w jakiejś części im się to uda – w moim przypadku nie wyszło. Oczywiście znajdą się od tej reguły wyjątki. Szkoda, że tak nieliczne. Wydaje mi się, że na tę ewentualność, by uciszyć malkontentów, zastosowano Bar Paly, a raczej jej atuty fizyczne przesadnie podkreślane w każdej scenie. Sama historia jako osobny twór wydaje się tak zabawna, że aż nieprawdopodobna. Trzeba jednak umieć odpowiednio ją opowiedzieć by nie zepsuć jej unikatowości bądź nadać jej interesujący kształt i formę. Ode mnie nieco naciągane 4.
A dla chcących się pośmiać ciekawy wątek o tym filmie 😉 – TUTAJ