Meksyk, kartele narkotykowe, korupcja. Nie pierwszy raz w dziejach światowej kinematografii te trzy elementy budują jeden film. Może to właśnie dlatego oficjalny meksykański kandydat do Oscara nie spotkał się z przychylnością Akademii. Na moim blogu „Miss Bala” to pierwsza pozycja o tej tematyce, która wg mnie jest warta uwagi. Głównie ze względu na drogę jako obrano przy podjęciu tego tematu, sposób jej realizacji oraz liczne, chociaż jednokierunkowe, emocje.
Z pewnością nie jest to tzw. popcorniak, przy którym się zrelaksujemy i miło spędzimy czas. Fabułę „Miss Bala”, jak się dowiedziałem po seansie, zaczerpnięto z życia, co tylko spotęgowało moje finalne odczucia i przeraziło. Laura – dziewczyna z małego miasteczka, za namową przyjaciółki, postanawia wziąć udział w wyborach miss. Oczywiście udaje im się do tego konkursu dostać. I to na tyle jeśli chodzi o pozytywne wątki „Miss Bala”. Dalej jest już tylko coraz gorzej i coraz ciężej. Mam tu na myśli przede wszystkim mulisty i przygnębiający klimat produkcji, z którego ciężko się wygrzebać oraz nie dramatyczną, a wręcz tragiczną sytuację głównej bohaterki, skutecznie namówionej na współpracę z kartelem.
„Miss Bala” rozpoczyna się bardzo niepozornie i leniwie, co w zasadzie nie zapowiada takiego kopniaka w podbrzusze, jakie serwują nam twórcy. Nielicznych (mam nadzieję) może zmęczyć dosyć monotonne prowadzenie kamery i nadgorliwa szczegółowość fabuły, która nie pozostawia żadnych luk w opowieści, przez co może brakować niektórym spodziewanej dla tego gatunku dynamiki. Ale gdy prowadzona w powolnym tempie historia oraz ciężki klimat nas wciągną, to już nie będzie ucieczki, wraz z bohaterką zaczniemy tonąć w ruchomych piaskach zgniłego i przerażającego świata.
Na szczególną uwagę zasługuje, wcześniej mi nieznana, Stephanie Sigman. Jej wszystkie gesty, ruchy, spojrzenia, czy mimika twarzy pozwalają na odczucie cierpienia jakie przeżywa. Świetnie zaprezentowała swój warsztat poprzez ukazanie postaci Laury jako ostatecznie zniewolonej (perfekcyjne ukazanie całego procesu), ale jednak silnej jednostki z wartościami. W ostatecznym rozrachunku jest jednak niczym na tle bezdusznych oprychów i wymiaru sprawiedliwości.
„Miss Bala” to z pewnością interesująca pozycja z ciekawym pomysłem na znany już temat. I mimo, że raczej luźno oparta na losach Laury Zúñigi, to wydźwięk filmu jest przerażający – z pewnością to chciał osiągnąć Gerardo Naranjo. Przedstawiona historia nie jest obojętna widzowi, a i w pewnym stopniu zwraca dość konkretnie uwagę na sytuację przestępczą w Meksyku, wszelkie korupcyjne powiązania z ludźmi wyższego szczebla i policją. Jednak przede wszystkim jest to horror młodej, bezbronnej kobiety, która znalazła się w sytuacji, w jakiej nie powinna się nigdy znaleźć. „Miss Bala” jest jednym z tych filmów, których po seansie się nie zapomina, bo po napisach końcowych zostawia człowieka zdeptanego, w dziwnej, rzadko spotykanej zadumie- co w głównej mierze zaważyło na mojej końcowej nocie. Szokujące doświadczenie. Lubię takie kino.
(9 / 10)Miss Bala
/Meksyk, USA/
Reżyser: Gerardo Naranjo
Scenariusz: Gerardo Naranjo, Mauricio Katz
Obsada: Stephanie Sigman, Noé Hernández, Irene Azuela, Juan Carlos Galván, Javier Zaragoza
Muzyka: Emilio Kauderer
Zdjęcia: Mátyás Erdély
Czas trwania: 113 min