Panaceum [Side Effects] 2013 – Recenzja

Panaceum (2013)

Side Effects

/USA/

Reżyser: Steven Soderbergh
Scenariusz: Scott Z. Burns
Obsada: Jude Law, Rooney Mara, Catherine Zeta-Jones, Channing Tatum,
Muzyka: Thomas Newman
Zdjęcia: Steven Soderbergh
Gatunek: Dramat, Kryminał, Thriller
Czas trwania: 106 min

„Panaceum” to jedna z jego dwóch tegorocznych produkcji Soderbergha. Jej sednem jest postać Emily, która cierpi na depresję. Wszelkie próby leczenia, przyjmowania antydepresantów okazały się nieskuteczne, więc na ratunek przychodzi dr Jonathan Banks (Jude Law) z nowym specyfikiem, który ma wyprowadzić główną bohaterkę na prostą. Po pewnym czasie okazuje się, że zdający egzamin antydepresant powoduje niebezpieczne skutki uboczne.

Poza głównym wątkiem choroby Emily Tylor (Rooney Mara) film porusza tematykę medyczną, a dokładniej ujmując przedstawia sposoby działania wielkich koncernów farmaceutycznych. Soderbergh nie boi się skrytykować tego typu działalności i dlatego ukazuje je w dosyć negatywnym świetle. Reżyser niespiesznym wprowadzaniem nas w clou całej intrygi, z dodatkiem doskonałej muzyki (genialny soundtrack) autorstwa Thomasa Newmana hipnotyzuje widza i tworzy specyficzną atmosferę zaniepokojenia, lęku niczym z najgorszego koszmaru. Taka aura towarzyszy niemal przez cały seans. W takim klimacie doskonale odnalazła się obsada, która nie zawiodła oczekiwań. Jude Law wydaje się być urodzonym psychoterapeutą (ach, ten brytyjski akcent:)), genialna Rooney Mara stworzona jest do odgrywania zagadkowych, skrywających jakąś tajemnicę, postaci oraz jako dopełnienie wiecznie młoda Catherine Zeta-Jones. Najcieniej wypada niestety Channing Tatum, który lepiej sprawdza w komediach romantycznych, czy filmach akcji. Można rozpływać się nad techniczną realizacją filmu, doborem muzyki, grą aktorską, ale zganić trzeba Soderbergha za niedopracowany do końca scenariusz i brak umiaru w licznych twistach, które skutkują przesyceniem. Najbardziej za złe mam to, że od momentu ukazania źródeł intrygi film pikuje w dół i traci po drodze napięcie, które taki misternie było budowane. Zabrakło mi również bardziej nieszablonowego zamknięcia obrazu, które wgniotłoby mnie w fotel. Z pewnością reżyser w swoim dorobku ma lepsze produkcje, ale „Panaceum” to całkiem porządne kino psychologiczne z dobrymi kreacjami, i przede wszystkim zapewniające dobrą, niewymagającą rozrywkę.