Samsara 2011 – Recenzja

SAMSARA (2011)

/USA/

Reżyser: Ron Fricke
Scenariusz: Ron Fricke, Mark Magidson
Muzyka: Marcello De Francisci, Lisa Gerrard, Michael Stearns
Zdjęcia: Ron Fricke
Gatunek: Dokumentalny
Czas trwania: 99 min

Natura a ewolucja i konsumpcjonizm

Będąc miłośnikiem podróży, czy geografii często poświęcam czas oglądaniu przeróżnych zdjęć z ciekawych lokalizacji całego świata oraz pięknych plenerów. Nigdy wcześniej nie spotkałem się z czymś podobnym w kinie (oczywiście nie licząc dokumentalnych ciekawostek z Discovery, czy National Geographic). W dokumencie „Samsara” mamy wszystko co piękne dla oka i nie tylko. Ron Fricke zabiera nas w podróż po całym globie, po mniej lub bardziej znanych zakątkach świata, ukazując najpiękniejsze bądź najciekawsze zdjęcia, które naprawdę robią ogromne wrażenie swoją unikatowością, oryginalnością i pięknem. Brak lektora zrekompensowany jest świetnie dopasowaną muzyką oddającą klimat poszczególnych ujęć. Myliłby się ten, który stwierdzi, że to musi być nudne.

„Samsara” pełna jest genialnych zdjęć, których część zapewne znamy już z internetu. Autorzy filmu poświęcili 5 lat na zebranie materiałów z 25 krajów na świecie i ponad 100 lokalizacji, z czego wyselekcjonowano najlepsze, co doskonale widać oglądając ich nieprzeciętne dzieło, które zapewnia niezapomniane doznania.

Reżyser znakomicie odnajduje podobieństwa i zbieżne elementy pomiędzy różnymi geograficznymi miejscami. Z pełnym artyzmem stosuję grę cienia i światła (a w zasadzie wschodzącego oraz zachodzącego słońca) tworząc poszczególne ujęcia czymś niezwykłym. Fricke znakomicie montując film uchwycił również społeczną różnorodność, odmienność emocji, kultur oraz sposobu bycia w zależności od miejsca zamieszkania. Do tej wizualnej uczty reżyser dorzuca coś dla intelektu, czyli swoje spostrzeżenia (wg mnie krytyczne) na temat otaczającego świata i efektów jakie niosą ze sobą ewolucja, konsumpcjonizm oraz postęp techniczny. Dosyć jednoznacznie i sugestywnie ukazuje to poprzez sekwencje złożone z różnych scen mających wspólny mianownik, np. rdzenne afrykańskie plemiona, które zamiast własnoręcznie utworzonego rynsztunku mają broń palną. By dostrzec sens szeregu ujęć nie trzeba wprawnego oka, czy tęgiego umysłu – nie da się tego przeoczyć a i łatwo zrozumieć, zapewniam. „Samsara” nie jest więc tylko zwykłym zbiorem ładnych zdjęć jaki możemy sobie zafundować sami. Skłania do dyskusji i rozważań.