Ona (2013)
Her
/USA/
Reżyser: Spike Jonze
Scenariusz: Spike Jonze
Obsada: Joaquin Phoenix, Amy Adams, Rooney Mara, Olivia Wilde, Chris Pratt
Muzyka: Will Butler, Owen Pallett
Zdjęcia: Hoyte Van Hoytema
Gatunek: Dramat, Komedia, Romans
Czas trwania: 120 min
Wirtualna miłość
„Ona” to ważny głos i wizja w światowej kinematografii, a przy okazji to jeden z najlepszych filmów zeszłego roku i mój cichy faworyt do Nagrody Akademii Filmowej. Oczywiście nie jest to pierwszy film traktujący o samotności oraz potrzebie miłości w dzisiejszych czasach. Jednak Spike Jonze wybiega nieco w przyszłość dosadniej ukazując bieżące ludzkie problemy z utrzymywaniem relacji z najbliższymi w dobie braku czasu, pogoni za pieniądzem i rozwoju technologii, która tak nas rozleniwia, ale czy rzeczywiście ułatwia życie?
Nieco futurystyczno-baśniowa wirtualna miłość zaprezentowana przez Jonze’a na linii oprogramowanie-człowiek jest bardzo bliska temu, co jest powszechne w dzisiejszych czasach, czyli relacjach międzyludzkich utrzymywanych poprzez internet (oczywiście z różnym skutkiem). Jak pokazuje reżyser zamykanie się w tym świecie, nie stawianie czoła problemom tym samym pójście na łatwiznę jest coraz częstszym powodem upadku nie tylko (żywych) relacji, ale także psychiki człowieka. „Ona” to mimo wszystko film bardzo minimalistyczny. W tym całkiem zgrabnie przedstawionym świecie świetnie odnajduje się Joaquin Phoenix, który zaprezentował w swojej roli całą możliwą paletę emocji od smutku i rozczarowania po radość i satysfakcję. „Ona” to niemal teatr jednego aktora, który nigdy nie kojarzył mi się z ambitnymi produkcjami, a ostatnimi czasy obrał dobry kierunek dla swojej kariery. Reszta obsady pozostaje jednak w tle (zresztą pewnie takie było założenie). Powoli moją niechęć zaczyna wzbudzać Amy Adams, która niedługo pewnie będzie wychodzić mi z lodówki. Jeśli przy jej otwieraniu zagra mi muzyka podobna do tej z filmu to zniosę wszystko 😉
Ta dosyć bolesna wizja przyszłości mam nadzieję otrzeźwi nasze umysły powodując, że zwrócimy większą uwagę na naszych bliskich, którzy reprezentują pokolenie YOLO uciekające coraz bardziej od tak cudownej i wielobarwnej rzeczywistości. Sprowadzanie życia do komputera i internetu, który ma do zaoferowania nam wszystko co możliwe nie może skończyć się pozytywnie, a życie jest tylko jedno. Choć Jonze nie ustrzegł się drobnych potknięć to ta produkcja jest wg mnie wybitna i wnosi pewien powiew świeżości do kinematografii.