We mgle [V tumane] 2012 – Recenzja

We mgle (2012)

V tumane

/Holandia, Niemcy, Rosja, Białoruś, Łotwa/

Reżyser: Siergiej Łoźnica
Scenariusz: Siergiej Łoźnica
Obsada: Vladimir Svirskiy, Vladislav Abashin, Sergei Kolesov
Zdjęcia: Oleg Mutu
Gatunek: Dramat, Wojenny
Czas trwania: 127 min

Mgła wojny

Łoźnica czas i miejsce akcji swojego filmu ustanowił na okupowanej przez wojska niemieckie Białorusi w roku 1942, czyli jeszcze podczas II Wojny Światowej. Co ciekawe, mimo że to film wojenny, to jego podejście do produkcji jest zupełnie inne, egzystencjalno-filozoficzne. Nie skupia się stricte na wojennych potyczkach, ale na tym co one ze sobą niosą w kontekście zwykłego, przeciętnego człowieka.

„We mgle” to w zasadzie opowieść o trójce poszkodowanych przez wojnę Białorusinów. Każdemu z nich przyszło zmagać się z wieloma przeciwnościami i można powiedzieć, że los nie oszczędził. Na piedestał wznosi się ludzka postawa Sushenyi, byłego kolejarza, który został oskarżony przez Niemców o sabotaż. Trzech jego kompanów zostało powieszonych, on jeden ocalał. Nie chcąc podjąć współpracy ze służbami okupanta został za karę wypuszczony wolno, co podczas wojny dla wielu oznaczało jedno, donoszenie dla Niemców. Mimo swojej niewinności lud wydał swój wyrok, a przyjaciele stali się nieprzyjaciółmi, nawet żona nie do końca wierzy w jego niewinność.

W zasadzie można polemizować, czy głównym bohaterem jest białoruski kolejarz, czy tytułowa mgła wojny, która w momencie pojawienia się sprawia, że człowiek nie widzi przed sobą żadnych perspektyw i myśli wyłącznie o swoim losie. Ale czy takie życie jest godne? To jedna z refleksji, które niesie ze sobą „We mgle”. Jak pokazują perypetie trójki postaci los może różnie potraktować każdego i nikt nie twierdzi, że to sprawiedliwe, ale dlaczego ma to aż tak istotny wpływ na ludzkie postawy wobec innych? Czy nie możemy pozostać sobą mimo wszystko? Łoźnica w swoim filmie konfrontuje takie postawy, ale żadnej z nich nie ocenia. Wszystko zawarto w chłodnej, zdystansowanej relacji opowieści, gdzie każdy ma pole do własnych refleksji, a przedstawione wydarzenia nie koniecznie ułatwiają jednoznaczne wnioski.

„We mgle” w zasadzie podejmuje podobną tematykę jak opisywane niedawno na moim blogu „Mandarynki”. Nie podejmuje jednak tematu bezsensu wojny, a konsekwencje jakie ze sobą niesie dla ludzkiej psychiki. Co doskonale widać po twarzach Sushenyi, Burova i Voitika, które nie malują żadnej nadziei i radości, wręcz wydają się pogodzone ze swoim położeniem i ciężkim żywotem w obliczu wojny, a brak jakiejkolwiek muzyki tylko pogłębia ten efekt beznadziejności i tragizmu. Łożnica choć podszedł do kina wojennego od mało rozrywkowej i widowiskowej strony, to z pewnością „We mgle” znajdzie widzów w bardziej niszowych kręgach lubujących się w filozoficznych dysputach.