Zacznijmy od nowa (2013)
Begin Again
/USA/
Reżyser: John Carney
Scenariusz: John Carney
Obsada: Keira Knightley, Mark Ruffalo, Hailee Steinfeld, Adam Levine, James Corden
Muzyka: Gregg Alexander
Zdjęcia: Yaron Orbach
Gatunek: Dramat, Komedia, Muzyczny
Czas trwania: 108 min
Optymizm i tandeta
John Carney jest twórcą bardzo popularnego „Once”, które ma ogromną rzeszę fanów, i którego oczywiście jeszcze nie oglądałem. Wnioskuję, że fabuły obu produkcji są bardzo zbliżone, więc jeśli „Once” jest na poziomie „Zacznijmy od nowa”, to ja choć tak długo się zbierałem do jego obejrzenia, jednak tego nie uczynię. Carney w swoim najnowszym filmie zaaplikował najwyższą możliwą dawkę optymizmu. Szkoda, że tak szalenie przesadną i tandetną. Są jednak koneserzy i takich filmów. Dla mnie jest on zbyt babski kobiecy i popowy, czyli akuratnie stworzony pod dzisiejszego widza.
„Zacznijmy od nowa” jest zupełnym przeciwieństwem przygód Llewyna Davisa, który był wizualizacją pomysłu braci Coen. Greta (Keira Knightley), która jest typową szarą myszką i żyje w cieniu innych, nie liczy na sukces muzyczny, ale zostaje odkryta przez producenta muzycznego Dana (Mark Ruffalo). Mimo jej odmowy producent-alkoholik nie rezygnuje i zamierza przekonać ją do nagrania wyjątkowej płyty. Na pierwszy rzut ucha jej muzyka nie różni się zbytnio od tej przez niego odrzucanej podczas łowienia talentów, ale może się nie znam. Oczywiście nie wiadomo jakim cudem nawiązuje się między nimi wyjątkowa, niczym nie podbudowana relacja. Ona przeistaczając się z brzydkiego kaczątka w pięknego łabędzie staje się także doktorem psychologii, który jednym zdaniem potrafi zjednać sobie córkę swojego producenta. Szkoda, że ex-żona Dana nie potrafiła w ten sposób przemówić do ich córki wcześniej, a to ona powinna mieć większe doświadczenie pod względem rodzicielskim niż bezdzietna Greta.
Postaci u Johna Carveya nie są głęboko zarysowane, choć starają się robić takie wrażenie. Ich dramaty, relacje są ledwie naszkicowane, przez co brak tu jakiegoś konkretniejszego obrazu ich życia i motywacji określających ich decyzje, w dodatku wszystko przedstawione jest w dość pobieżny i nie zawsze ciekawy sposób. Film ogląda się lekko (ale czy przyjemnie?) i bez większego zaangażowania. „Zacznijmy od nowa” w zamierzeniu miało być takie i oczywiście jest. Do tego dochodzi wszechobecna bardzo prosta i mało ambitna ścieżka dźwiękowa będąca w zasadzie taka sama jak film, który jest nią wypełniony do przesady. Także fabuła nie jest jedynym czynnikiem polaryzującym wspomniane wcześniej „Co jest grane, Davis?” oraz „Zacznijmy od nowa”. Dla mnie mnie to zdecydowanie za mało by zintegrować się w jakikolwiek sposób z tym co dzieje się na ekranie, ale są z pewnością widzowie i orędownicy tego typu kina. Ja w każdym razie nie polecam 🙂