Annabelle (2014)
/USA/
Reżyser: John R. Leonetti
Scenariusz: Gary Dauberman
Obsada: Annabelle Wallis, Ward Horton, Tony Amendola, Alfre Woodard
Muzyka: Joseph Bishara
Zdjęcia: James Kniest
Gatunek: Horror
Czas trwania: 98 min
Śladem Polańskiego
Przed filmem „Obecność” była „Annabelle”. I „Obecność” była na tyle interesująca, że musiałem sobie przypomnieć o czym był ten film. Podobny los z pewnością spotka dzieło Leonettiego, które w żadnym wypadku nie spowoduje, że ta straszna lalka utkwi mi w głowie na dłużej. Choć w „Annebelle” widać wyraźne inspiracje Polańskim, nie udało się reżyserowi uzyskać nawet zbliżonego efektu do dzieł swojego guru. Zresztą czego można się było spodziewać po twórcy „Mortal Kombat 2: Unicestwienie” i „Efekt motyla 2”? Jak widać kontynuacje nie są jego mocną stroną. Prequel „Obecności” kuleje niestety na wielu płaszczyznach i ostatecznie można odnieść wrażenie jakby oglądało się tylko urywki, skrót jakiejś większej całości, a nie łatwo uzyskać taki rezultat.
Koszmar na swojej drodze napotkać musi oczywiście idealne, Bogu ducha winne, małżeństwo. Ofiarami lalki Annabelle zostaje piękna i w stanie błogosławionym Mia oraz jej przystojny i perfekcyjny mąż John – spełniający wszystkie jej zachcianki i wierzący w każde jej słowo, nawet jeśli wydaje się być największą głupotą, bądź objawem choroby psychicznej – takiego ze świecą szukać! BTW. jest jeszcze koszmarna postać Evelyn tak wciśnięta na siłę, że głowa mała, ale przynajmniej był z niej pożytek 😉
Do pewnego momentu losy młodej matki Mii próbują imitować te słynnej Rosemary Romana Polańskiego, gdzie nie wiadomo było czy motorem napędowym filmu jest psychoza bohaterki, czy rzeczywiście zjawiska nadprzyrodzone. Jednakże ciężko jest wciągnąć się w tę gierkę ze względu na niezbyt przemyślany scenariusz, który nie pozostawia miejsca na domysły, budowanie napięcia i w dosyć chłodny sposób relacjonuje przebieg wydarzeń.
Chociaż próbowano, to nie udało się uniknąć horrorowych idiotyzmów, czyli szukania źródła skrzypienia, sprawdzania pomieszczeń, itp. Niestety takich głupot w „Annabelle” jest całkiem sporo. Nie jest to jednak aż tak zły film żeby rozbawić widza swoją nieudolnością, chociaż zabawa w przewidywanie wydarzeń, które mogą zadziać się w następnej scenie może dostarczyć trochę rozrywki. Ani straszno, ani śmieszno tu nie jest. Leonetti próbował pójść śladem Romana Polańskiego, jednak gdzieś po drodze zgubił jego trop i strasznie pobłądził. Ten film to kiepska robota, której nie dało się w żaden sposób uratować, ale jak to mówią… na bezrybiu i rak ryba – i stąd chyba dosyć wysoka ocena „Annabelle” na FW.