Cień [ Maryland ] 2015, reż. Alice Winocour

Schoenaerts Maryland 2015
Alice Winocour, obok Claire Denis, jest kolejną francuską reżyserką, która tworzy bardzo hipnotyzujące kino. Większość widowni zapewne kojarzy jej nazwisko głównie z docenianym „Mustangiem”. W trakcie jednego roku udało się reżyserce wypuścić na świat dwie, co najmniej dobre, produkcje. Tytułem wiodącym jest dla mnie jednak „Cień”, będący, nomen omen, w cieniu popularniejszego i nominowanego do wielu prestiżowych nagród „Mustanga”.

„Cień” okazuje się niespodzianką. Fabuła w zasadzie wyjęta żywcem z przełomu lat 80. i 90. ubiegłego wieku, udziału w której nie powstydziłby się ani Dolph Lundgren, ani Chuck Norris, czy Jean-Claude Van Damme. Nie było wtedy chyba lepszego kandydata do zagrania zmęczonego wojną weterana, zmagającego się z wojenną traumą i szukającego zarobku jako bodyguard pięknej żony bogatego męża. A w „Cieniu” pierwsze skrzypce gra, coraz bardziej popularny, Matthias Schoenaerts, mający już w dorobku interesujące role.

Kruger, Schoenaerts
Winocour udowadnia, że nawet najbardziej ograną opowiastkę da się zrealizować w taki sposób, że urywa cztery litery. Tym samym podnosi poprzeczkę wszystkim rzemieślnikom tworzącym hurtowo produkcje rozrywkowe na jedno kopyto. Nie jest to odświeżenie konwencji à la „John Wick” z hektolitrami krwi i widowiskową młócką i pojedynkami. Wielkość „Cienia” ujawnia się wtedy, kiedy tak naprawdę wydarzenia snują się powolnym tempem i pozornie najwięcej dzieje się wtedy, kiedy na ekranie nic się nie dzieje, nie ma wielkiej akcji. Co w obrębie gatunku thrillera wydaje się nie częstym zabiegiem.

Jedna jest rzecz wspólna z „Johnym Wickiem”. Jest to przegenialna ścieżka dźwiękowa tworząca niesamowity i niezapomniany klimat oraz w pełni odzwierciedlająca emocje wypływające z ekranu. Utwór Aleph Gesaffelsteina do tej pory wywołuje u mnie dreszcze, chociaż ubrany w filmowy obraz działał zdecydowanie mocniej. „Cień” jest świetnie przemyślaną kompozycją audio-wizualną.


Nieoczywista konwersja raczej rozrywkowej historii w dramatyczny thriller kipiący od niejednoznacznych emocji i wydarzeń okazała się strzałem w dziesiątkę. Dwójka bohaterów (Matthias Schoenaerts, Diane Kruger) nie nakreślona grubą krechą. Ciężko określić ich rzeczywiste cele, nie mówiąc już o wewnętrznych przeżyciach. Mają swoje enigmatyczne zakątki, w które sami niechętnie się udają, a tym bardziej nie chcą ich pokazywać innym. Dlatego m.in. w powietrzu unosi się atmosfera pełna niedopowiedzeń, tajemnic i ukrywanych faktów, a wraz z upływem czasu gęstnieje coraz bardziej. Na większość pytań nie dostajemy klarownych i oczywistych odpowiedzi, co pozwoliło na uzyskanie mocnego i nieprzewidywalnego finału.

Mnie osobiście szczęka osunęła się na podłogę, ale zdaję sobie sprawę, że takie zakończenie może powodować odwrotne reakcje. Rozwiązanie akcji zaproponowane przez scenarzystów jest z pewnością oryginalne i interesujące. Stanowi także doskonałą pointę tego, co mamy przyjemność oglądać przez 100 minut.

Winocour udało się nadać nowych brzmień znanym gatunkowym kliszom. Dzięki niej „Cień” stał się interesującym reprezentantem dreszczowców oraz w mojej ocenie pozycją obowiązkową dla fanów tego typu produkcji. Dekonstrukcja thrillera autorce wyjątkowo się udała. W dodatku „Cień” nosi jej wyraźne autorskie rysy, co pozwala patrzeć z optymizmem na jej następne dokonania.

8 out of 10 stars (8 / 10)

cień plakatMaryland

/Belgia, Francja/
Reżyser: Alice Winocour
Scenariusz: Alice Winocour, Jean-Stéphane Bron
Obsada: Matthias Schoenaerts, Diane Kruger, Paul Hamy, Zaïd Errougui-Demonsant
Muzyka: Mike Lévy
Zdjęcia: Georges Lechaptois
Czas trwania: 101 min