Reżyser: J.J. Abrams
Scenariusz: Alex Kurtzman, Roberto Orci
Obsada: Chris Pine, Zachary Quinto, Eric Bana, Bruce Greenwood, Karl Urban, Zoe Saldana, Simon Pegg, John Cho, Winona Ryder, Anton Yelchin
Muzyka: Michael Giacchino
Zdjęcia: Daniel Mindel
Gatunek: Akcja, Sci-Fi
Czas trwania: 126 min
Nie będąc fanem kina sci-fi ciężko jest zabrać się za którąkolwiek z pozycji tego gatunku, a fakt, że z serialu „Star Trek”, którego czasem oglądałem za małolata, nie pamiętałem zupełnie nic tylko potwierdzał moje obawy. Dodatkowo nie pomagała mi postać J.J. Abramsa, którego dwa filmy („Super 8”, „Mission: Impossible III”) miałem wątpliwą przyjemność oglądać wcześniej. Toteż korzystając z okazji zasiadłem wygodnie przed TV nastawiając się na szybkie uśpienie kolejnym międzygalaktycznym tworem. Oczom nie wierzyłem (może trochę przesadzam;)). I nie wiem czy to bardziej zasługa scenarzystów i licznej obsady, czy reżysera, którego przekreśliłem, ale takie zaskoczenia to ja lubię – a w oglądaniu nie przeszkodziły nawet reklamy! Sam film choć nieco w stylu Star Warsów to ogląda się go z wielką przyjemnością.
Nowszy (bo nie najnowszy) „Star Trek” przenosi nas na sam początek tej kultowej historii, czyli do okresu, w którym następowało kształtowanie się składu USS Enterprises. Film intryguje i nie zwalniając ani na moment pędzi od samego początku, w którym to znajdujemy się w centrum walki statków kosmicznych, i gdzie jesteśmy świadkami heroicznego wyczynu ojca Jamesa T. Kirka – Georga poświęcającego się dla ocalenia kilkuset istnień. Przybliżone są okoliczności dołączenia młodego Kirka i Spocka do Akademii, a w dalszej części filmu poznajemy resztę załogi, która zmierzyć się musi z żądnym zemsty ostatnim żywym Romulaninem Nero oraz jego kompanami. Na szczęście wróg naszych bohaterów nie jest przygłupim ułomkiem, którego pokonanie wydawałoby się proste – jest sprytnym i co najważniejsze godnym przeciwnikiem. Świetna odmiana dla fanów kina akcji, gdzie w dużej części produkcji, mimo że antagonista jest debilem do kwadratu to jego pokonanie przychodzi z ogromnym wysiłkiem i pojedynek z nim celebrowany jest przez zbyt długie fragmenty filmu. „Star Trek” ma świetny, przemyślany scenariusz. Ciężko znaleźć jakiekolwiek uchybienia by się móc przyczepić. Ja kupuję go w pełni w takiej postaci. Smaczkiem są zabawne dialogi-riposty pomiędzy głównymi bohaterami, które wnoszą nieco kolorytu i uśmiechu w pełną wartkiej akcji fabułę. Duże wrażenie zrobiły na mnie również kostiumy doskonale wpasowujące się w przyszłe lata oraz efekty specjalne, których oczywiście nie powinno zabraknąć w takiej produkcji. Abrams z ich ilością nie przesadził w efekcie czego otrzymujemy ich optymalną dawkę i nie silił się na epickie pojedynki w kosmosie co w mojej ocenie jest również na plus. Jedyne czego mi zabrakło to charakterystycznej muzyki (np. tak jak w „Gwiezdnych Wojnach”) będącej nieodłącznym elementem rozrywkowego i kosmicznego kina sci-fi. Uzyskany efekt jest i tak bardziej niż zadowalający. „Star Trek” zapewnia świetną, ponad dwugodzinną rozrywkę dlatego ode mnie ocena 8/10.
Nowszy (bo nie najnowszy) „Star Trek” przenosi nas na sam początek tej kultowej historii, czyli do okresu, w którym następowało kształtowanie się składu USS Enterprises. Film intryguje i nie zwalniając ani na moment pędzi od samego początku, w którym to znajdujemy się w centrum walki statków kosmicznych, i gdzie jesteśmy świadkami heroicznego wyczynu ojca Jamesa T. Kirka – Georga poświęcającego się dla ocalenia kilkuset istnień. Przybliżone są okoliczności dołączenia młodego Kirka i Spocka do Akademii, a w dalszej części filmu poznajemy resztę załogi, która zmierzyć się musi z żądnym zemsty ostatnim żywym Romulaninem Nero oraz jego kompanami. Na szczęście wróg naszych bohaterów nie jest przygłupim ułomkiem, którego pokonanie wydawałoby się proste – jest sprytnym i co najważniejsze godnym przeciwnikiem. Świetna odmiana dla fanów kina akcji, gdzie w dużej części produkcji, mimo że antagonista jest debilem do kwadratu to jego pokonanie przychodzi z ogromnym wysiłkiem i pojedynek z nim celebrowany jest przez zbyt długie fragmenty filmu. „Star Trek” ma świetny, przemyślany scenariusz. Ciężko znaleźć jakiekolwiek uchybienia by się móc przyczepić. Ja kupuję go w pełni w takiej postaci. Smaczkiem są zabawne dialogi-riposty pomiędzy głównymi bohaterami, które wnoszą nieco kolorytu i uśmiechu w pełną wartkiej akcji fabułę. Duże wrażenie zrobiły na mnie również kostiumy doskonale wpasowujące się w przyszłe lata oraz efekty specjalne, których oczywiście nie powinno zabraknąć w takiej produkcji. Abrams z ich ilością nie przesadził w efekcie czego otrzymujemy ich optymalną dawkę i nie silił się na epickie pojedynki w kosmosie co w mojej ocenie jest również na plus. Jedyne czego mi zabrakło to charakterystycznej muzyki (np. tak jak w „Gwiezdnych Wojnach”) będącej nieodłącznym elementem rozrywkowego i kosmicznego kina sci-fi. Uzyskany efekt jest i tak bardziej niż zadowalający. „Star Trek” zapewnia świetną, ponad dwugodzinną rozrywkę dlatego ode mnie ocena 8/10.