Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie [A Million Ways to Die in the West] 2014 – Recenzja

Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie (2014)

A Million Ways to Die in the West

/USA/

Reżyser: Seth MacFarlane
Scenariusz: Seth MacFarlane, Alec Sulkin, Wellesley Wild
Obsada: Seth MacFarlane, Charlize Theron, Amanda Seyfried, Liam Neeson, Giovanni Ribisi, Neil Patrick Harris, Sarah Silverman
Muzyka: Joel McNeely
Zdjęcia: Michael Barrett
Gatunek: Komedia, Western
Czas trwania: 114 min

Gówniany zachód

Jeśli ktoś po MacFarlanie spodziewał się filmu dobrego, bądź chociaż porównywalnego z przeciętnym „Tedem”, to po obejrzeniu „Miliona sposobów, jak zginąć na Zachodzie” powinien czuć się rozczarowany, a może i nawet zażenowany, bo są ku temu powody. Dziwi mnie tylko, że tak uznane postaci w Hollywoodzie zdecydowały się pokazać w tej podrzędnej produkcji. Są tzw. momenty, ale nieliczne.

„Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie” relacjonuje wewnętrzną przemianę owczarza Alberta(Seth MacFarlane), od którego odchodzi jego miłość życia Louise (Amanda Seyfried). Wiąże się ona z lokalnym biznesmenem Foyem (Neil Patrick Harris). Na całe szczęście strachliwy główny bohater spotyka na swojej drodze piękną i mądrą Annę (Charlize Theron). I to ona uzmysławia facetowi czym jest miłość, i że tak naprawdę nie jest przygłupim fajtłapą bojącym się własnego cienia (chociaż tak to wygląda przez cały film) – wyrasta wręcz na nierozumianego intelektualistę z bogatym zasobem wiedzy. Ach ta miłosna siła perswazji.

Oczywiście filmu nie polecam nikomu. No chyba, że uwielbiacie prostackie i kloaczne żarty o sraniu i rzyganiu. Jest mało śmiesznie, bo pod względem dowcipu jest sucho i biednie, po prostu. Mnie się ten film oglądało ciężko. Na szczęście na ratunek przybyła Charlize Theron, która w jakiś sposób sprawiła, że dobrnąłem do końca seansu. Do plusów można zaliczyć mrugnięcie okiem do fanów „Powrotu do przyszłości”, ale takich okołofabularnych smaczków nie ma zbyt wielu. „Milion sposobów, jak zginąć na Zachodzie” może nie jest filmową katorgą i daje się obejrzeć, ale to tylko i wyłącznie zasługa czarującej Theron. Komu się ten film może podobać, poza MacFarlanem, nie wiem… A tak naprawdę jeśli lubicie filmy w stylu „Movie 43” to i ten zapewne przypadnie do waszego gustu.