Kto ją zabił? [Brick] 2005 – Recenzja

Kto ją zabił? (2005)

Brick

/USA/

Reżyser: Rian Johnson
Scenariusz: Rian Johnson
Obsada: Joseph Gordon-Levitt, Nora Zehetner, Lukas Haas, Noah Fleiss, Matt O’Leary, Emilie de Ravin
Muzyka: Nathan Johnson, Larry Seymour
Zdjęcia: Steve Yedlin
Gatunek: Dramat, Kryminał, Noir
Czas trwania: 110 min

Another Brick in the Noir Wall

Nathan Johnson długo musiał czekać by jego dzieło ujrzało światło dzienne (ponoć sześć lat zbierał nań fundusze). A mi pozostaje żałować, że dopiero po tylu latach trafiłem na projekt autora „Loopera – pętli czasu”, który także mi się podobał! Co więcej, „Brick” wydaje się idealnym lodołamaczem dla wszelkiej maści sceptyków, którym ciężko zabrać się za czarne kryminały. Nie dość, że jest w kolorze to ma wszystko co powinien mieć rasowy film tego gatunku. Jeśli dacie się namówić na obejrzenie tej produkcji przekonacie się, że warto było!

Już pierwsze sceny nawiązują do klasyki gatunku. Mamy zwiastującą kłopoty kobietę w opałach, która oczywiście zwraca się o pomoc do jedynego w mieście faceta mogącego jej pomóc. Gdy owa kobieta ginie, zaczyna nam się rysować cały labirynt wydarzeń i faktów powiązanych z brodnią, które połączyć w całość może jedynie Brendan Frye (Joseph Gordon-Levitt). Standardowo śledztwo skutecznie prowadzone jest po nitce do kłębka, a przystojnemu i bystremu detektywowi nie umknie najmniejszy szczegół. Oczywiście w „Kto ją zabił?” nie mogło także zabraknąć femme fatale. Najciekawsze jednak jest to, że cała fabuła powiązana i osadzona jest w światku amerykańskiego liceum, a detektywem teoretycznie jest uczeń. Nie będzie więc ani kultowego kapelusza, ani prochowca, ale będzie miłość i narkotyki, bo „Brick” to po prostu uwspółcześnione kino noir.

Utrzymana w bardzo poważnym i ponurym tonie opowieść nie kłóci się z lekko pastiszową nutą, którą łatwo wyczuć i dać się jej porwać. Także nie tylko Tarantino ma do tego smykałkę. „Kto ją zabił?” to bardzo poprawnie skonstruowana fabuła, dobry i interesujący scenariusz z mrocznym, wciągającym i nieco psychodelicznym klimatem. Jest to kino neo-noir godnie reprezentujące klasykę czarnego kryminału. Postaci choć wyraziste, dobrze wystylizowane i świetnie zagrane, to w oczy rzuca się momentami ich nieprzeciętna głupota, ale to w końcu nastolatki, więc wszystko możliwe 😉