Scenariusz: Władysław Pasikowski
Obsada: Ireneusz Czop, Maciej Stuhr, Jerzy Radziwiłowicz, Zbigniew Zamachowski
Muzyka: Jan Duszyński
Zdjęcia: Paweł Edelman
Gatunek: Thriller, Dramat
Czas trwania: 107 min
Franciszek Kalina (Ireneusz Czop) wraca w rodzinne strony po latach emigracji, by poznać powody ucieczki za ocean żony Józefa (Maciej Stuhr), jego młodszego brata. Na miejscu zastaje go dziwna sytuacja – dostrzega, że wszyscy odwrócili się od Józefa. Stara się rozwikłać tę zagadkę. Na początku młodszy brat mu tego nie ułatwia, ale gdy już dochodzą do porozumienia a Franciszek poznaje fakty, staje ramię w ramię z Józefem starając się wyjaśnić i doprowadzić sprawę do końca, a jedynym sprzymierzeńcem wydaje się być miejscowy Proboszcz (Jerzy Radziwiłowicz).
Władysław Pasikowski wracając po dość długiej przerwie do kin filmem „Pokłosie” wywołał niemałą burzę, żeby nie powiedzieć skandal. Ukazanie filmowej (co podkreślam) historii okazało się przysłowiowym włożeniem kija w mrowisko, które nie spodobało się wielu uznającym się za patriotów Polaków tak jakby żaden nie miał nic za kołnierzem (i kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem!) „Pokłosie” nie jest ani filmem historycznym, ani dokumentem, a traktuje się go jak urągający naszej narodowości obraz, objawiający nową prawdę na temat przeszłości. Całe zamieszanie jest winą bezmyślnego widza, który łyka wszystko co widzi na ekranie uznając to za fakty(co jest obecnie dosyć powszechne pośród lemingozy), albo polskiej mentalności, która za wszelką cenę musi doprowadzać do wybielania historii jakoby Polacy byli bezgrzesznym i nieskazitelnym Winkelriedem narodów, a wszystkie czyny naszych przodków były dobre i jedyne słuszne. Przedstawiona przez Pasikowskiego historia jest dosyć kontrowersyjna, ale nie można jej uznać za kompletnie nierealną, czy niedorzeczną. A sytuacje, w których grupa społeczeństwa piętnuje określone osoby w słusznym, wyższym (wg nich) celu nie są obce nawet dziś i nie jest to wymysł reżysera. Ponadto w każdej grupie może znaleźć się zgniłe jabłko, które będzie psuć pozytywny obraz ogółu dlatego zalecam więcej dystansu i trzeźwości umysłu.
Wracając do „Pokłosia”… Jest to bardzo dobry thriller z tajemniczym klimatem, a stopniowe odkrywanie sekretów miejscowej ludności wciąga i pochłania bez reszty. Strona realizatorska powinna spełniać wymagania nawet najbardziej wymagającego widza, bo świetne zdjęcia Pawła Edelmana, który jak zwykle odwalił kawał dobrej roboty, znakomicie budują tę mistyczną atmosferę będącą istotą całego filmu. Tak genialnego i przekonującego Stuhra jeszcze nie widziałem, ale po tym seansie liczę na więcej! Ireneusz Czop spisał się bez zarzutu, ale jednak pozostaje w mojej opinii w cieniu Macieja Stuhra. „Pokłosie” jest jednym z nielicznych polskich filmów ostatnich lat, który trzeba koniecznie zobaczyć!