Reżyser: John Moore
Scenariusz: Skip Woods
Obsada: Bruce Willis, Jai Courtney, Sebastian Koch,
Mary Elizabeth Winstead, Yuliya Snigir
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Jonathan Sela
Gatunek: Sensacyjny
Czas trwania: 97 min
R.I.P.
John McClane (Bruce Willis) dowiaduje się, że jego syn (Jai Courtney) przebywa w Rosji i może mieć kłopoty. Mimo niezbyt rodzinnych stosunków pomiędzy nimi postanawia sprowadzić go z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Na miejscu okazuje się, że Jack jest agentem CIA i przeprowadza misję ratowniczą więźnia politycznego. Przy udziale starego już ojca nie wszystko idzie zgodnie z założonym wcześniej planem, więc muszą połączyć siły by przeciwstawić się wrogowi.
Nie rozumiem dlaczego w ostatnich latach ciężko jest stworzyć wyrazistego bohatera, który przez dekady będzie uszczęśliwiał gawiedź przed ekranami. Czy ta bezsilność musi doprowadzać do tworzenia kolejnych kontynuacji filmów o kultowych postaciach końcówki zeszłego wieku? Ach, gdyby to się jeszcze dało oglądać… John Moore powinien odpowiedzieć przed sądem za uśmiercenie genialnej serii o Johnie McClanie. Rozumiem obecne trendy tworzenia filmów rozrywkowych stawiając na spektakularne kolizje, pościgi i gigantyczne eksplozje, ale trzeba umieć to zaserwować w odpowiedniej formie i w optymalnej dawce, a tutaj tego wyczucia brak. Dla mnie prawdziwa „Szklana pułapka” kończyła się na części czwartej – i mimo powstania 'piątki’ tak pozostanie. Twór Johna Moore’a nie nawiązuje do kultowego cyklu losów McClane’a – początkowo sądziłem, że będzie to coś w stylu Jamesa Bonda, ale dalsze wydarzenia utwierdziły mnie w tym, że w „Szklanej pułapce 5” najwięcej jest „Niezniszczalnych” (co niekoniecznie jest atutem). Ciężko znaleźć tu jakiekolwiek zalety, bo dosyć prosta fabuła jest niepotrzebnie pokomplikowana w niektórych miejscach, a prymitywne i dosyć nienaturalne dialogi oraz zbyt często drgająca kamera są chyba kpiną z widza. Największą wadą jest jednak bezmyślność postaci (reżysera również) i brak wyrazistego czarnego charakteru, który zachowywałby się tak jak na groźnego przestępce przystało i budził strach zamiast politowania. Nigdy nie zrozumiem czym kierowali się producenci przekazując stery reżyserowi, który w swojej filmografii nie popełnił ponadprzeciętnego filmu. Nie wiem dla jakiego targetu powstała „Szklana pułapka 5” – ja osobiście nie polecam pod żadnym pozorem (nawet przestrzegam!), ale znajdą się pewnie tacy, którym się ona jednak spodoba. Ode mnie trója na szynach – głównie za sentyment jakim darzę Johna McClaine’a