Zbrodnie czasu [Los Cronocrímenes] 2007 – Recenzja

Zbrodnie czasu (2007)

Los Cronocrímenes

/Hiszpania/

Reżyser: Nacho Vigalondo
Scenariusz: Nacho Vigalondo
Obsada: Karra Elejalde, Candela Fernández, Bárbara Goenaga, Nacho Vigalondo
Muzyka: Chucky Namanera, Eugenio Mira
Zdjęcia: Flavio Martínez Labiano
Gatunek: Thriller, Sci-Fi
Czas trwania: 92 min

Hector (Karra Elajalde) wraz z żoną Clarą (Candela Fernández) przeprowadza się do nowego mieszkania. Odpoczywając przed domem dostrzega w lesie dziwnie zachowującą się kobietę, która po chwili znika, więc postanawia to sprawdzić i zostaje zaatakowany przez złoczyńcę z zabandażowaną twarzą. Uciekając trafia do laboratorium, gdzie pomocy udziela mu naukowiec, który daje mu schronienie w dużym, mechanicznym urządzeniu, po wyjściu z niego okazuje się, że cofnął się w czasie.

„Zbrodnie czasu” to w mojej opinii film dosyć niezwykły. Dlaczego? A dlatego, że jego budżet nie był jakiś wielki w porównaniu do Hollywoodzkich produkcji science-fiction, mimo to udało się osiągnąć znakomity rezultat i to w dodatku bez efektów specjalnych! Czy w dzisiejszych czasach wyobraża sobie ktoś  kino tego gatunku pozbawione komputerowych animacji, czy wielkich wybuchów, bądź kolizji? Jeśli nie, to gorąco polecam film Nacho Vigalondo, który przedstawia nam mroczną zagadkę dotyczącą głównego bohatera, którego kontinuum czasoprzestrzenne zostaje zachwiane, co może wpłynąć na jego dotychczasowe życie pozbawiając go wszystkiego co do tej pory posiadał. Reżyser w znakomity sposób wplątuje nas w zagadkę dotyczącą głównego bohatera Hectora i chociaż wydaje się, że łatwo można przewidzieć co nastąpi dalej, to zapewniam, że to tylko złudzenie. Cały ciąg wydarzeń jest na bieżąco tłumaczony i ukazywany z kilku perspektyw, co pozwala zrozumieć fabułę „Zbrodni czasu”. To co się rzuca w oczy to nierówna gra aktorska. Ze względu na niewielką obsadę łatwo jest to dostrzec, a Karra Elejalde grający Hectora miewa gorsze i lepsze momenty, ale myślę, że w ogólnym rozrachunku nie ma to tak wielkiego znaczenia. Pewien niedosyt pozostawia rozwiązanie finałowe filmu, które nie jest tak spektakularne jak bym chciał, chociaż z pewnością jest ciekawe i po dłuższym namyśle wydaje się całkiem logiczne. „Zbrodnie czasu” są dowodem na to jak niewiele środków trzeba, by stworzyć dobry, interesujący obraz. Takie minimalistyczne kino ma swoich odbiorców, ale styl w jakim Nacho Vigalondo stworzył film pełen napięcia powinien zaowocować dodatkową widownią, a wyjątkowość tego filmu potwierdza nakręcenie remake’u przez amerykanów.