Pieta [Pi-e-ta] 2012 – Recenzja

Pieta (2012)

Pi-e-ta

/Korea Południowa/

Reżyser: Ki-duk Kim
Scenariusz: Ki-duk Kim
Obsada: Min-soo Jo, Jung-Jin Lee, Gi-hong Woo, Eunjin Kang, Jae-ryong Jo
Muzyka: In-young Park
Zdjęcia: Young-Jik Jo
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 104 min

Zemsta po raz kolejny, po raz kolejny w innym opakowaniu

Chociaż motyw zemsty często stosowany jest przez azjatyckich twórców, to poza mocną i intrygującą końcówką ciężko zarzucić schematyczność. Niezależnie od tego spod czyjej ręki wychodzi dany film ukazujący ten bardzo popularny przewodni wątek, to z reguły jest to przedstawione i zrealizowane w inny sposób i każdy z twórców ma własną drogę do osiągnięcia tego konkretnego celu, jakim zresztą jest zaintrygowanie i przede wszystkim zaskoczenie widza. Mimo tak bardzo eksploatowanego motywu (zwłaszcza w kinie koreańskim) ciężko zarzucić jakąś powtarzalność, czy typową zrzynkę, to świadczy o oryginalności, niepowtarzalności autorów tych historii, ale może też oznaczać niesamowicie zrytą banię – a takie chore fabuły to ja lubię.

„Pieta” wydaje się być w pewnych aspektach takim koreańskim odpowiednikiem polskiego „Komornika”. W obu produkcjach główny bohater jest bezwzględny i pozbawiony jakichkolwiek skrupułów. Bez problemu odzyskuje zaległe należności. Jest zimny i wyrachowany. W koreańskiej produkcji jest to nazbyt zaznaczone, bo Gang-Do pozbawiony jest jakichkolwiek emocji, mimika niezauważalna, aż tak, że główny bohater prezentuje się niczym manekin – tyle, że ruchomy. Pod pewnymi względami ta przesadna gra może zachwycać, jednak ja nie do końca to kupuję, ale nadal jestem pod wrażeniem. A to co się dzieje po pojawieniu pewnej kobiety, która twierdzi, że jest matką Gang-Do ma w sobie cechy typowego thrillera, który zaczyna mącić prostą z pozoru fabułę, która z czasem wydaje się tak zagmatwana, że aż nie zrozumiała. Jednak przy poświęceniu wystarczającej uwagi oraz konkretnym finale wszystko zdaje się być jasne, a potem następuje ten szok i niedowierzanie.

Autentyczność Mi-Soon robi chyba większe wrażenie niż w przypadku głównego bohatera. Jej postać świetnie prowadzi filmową historię niemal do samego końca. Mimo, że „Pieta” odbiera się jako film bardzo brutalny, to scen ukazujących dosłowną przemoc nie ma – reżyser pozostawia to naszej wyobraźni, co zdecydowanie się sprawdza. „Pieta” to z pewnością kolejna porządna produkcja z pod znaku zemsty warta obejrzenia i zapoznania się z niesamowicie chorą wyobraźnią twórcy, o czym mogą świadczyć liczne nagrody. Oceniam ten film na porządną siódemkę. Dlaczego nie wyżej? Bo po obejrzeniu sporej ilości filmów o tej tematyce ciężko o tak ogromne zaskoczenie jak przy pierwszym seansie tego typu.