U niej w domu [Dans la maison] 2012 – Recenzja

U niej w domu (2012)

Dans la maison

/Francja/

Reżyser: François Ozon
Scenariusz: François Ozon
Obsada: Fabrice Luchini, Ernst Umhauer, Kristin Scott Thomas, Emmanuelle Seigner, Denis Menochet, Bastien Ughetto
Muzyka: Philippe Rombi
Zdjęcia: Jérôme Alméras
Gatunek: Komedia, Dramat, Thriller
Czas trwania: 105 min

Tajemnicza opowieść

François Ozon jest jednym z twórców, którzy trzymają się wcześniej obranej drogi. I tak jak w „Basenie” bawi się widzem sprawiając, że nie jest w stanie oderwać wzroku od tej hipnotycznej historii na ekranie. Jej głównym magnesem jest wmieszanie w świat filmu książkowej opowieści, gdzie fikcja mocno miesza się z rzeczywistością i to w taki sposób, że finalnie ciężko stwierdzić co działo się w wyobraźni postaci, a co było częścią ich filmowo-realnego życia. W przeciwieństwie do wspomnianego już „Basenu” zakończenie „U niej w domu” nie jest już takie jednoznaczne.

Na przykładzie francuskiego reżysera widać jak nośny, intrygujący, oryginalny i jednocześnie atrakcyjny sposób sprzedania historii wybrał. W dodatku schemat, który obrał za każdym razem kipi świeżością i żaden z kolejnych tytułów nie trąci odgrzewanym kotletem. Co więcej uważam, że Ozon robi zauważalne postępy, a jego filmy mimo wspólnego mianownika różnią się od siebie. No, może z wyjątkiem tego wszechobecnego zaciekawienia losami bohaterów i następowania kolejnych wydarzeń. „U niej w domu” wciąga jak bardzo dobra książka, której nie sposób nie przeczytać od deski do deski.

„U niej w domu” to film magiczny, oferujący niezwykły klimat wzbogacony świetną muzyką i lekką nutką humoru tak charakterystyczny dla Françoisa Ozona. Film ten też sięga do najgłębszych pokładów ludzkiej ciekawości, które ujawniają się w różnych momentach życia. Czy to gdy obserwujemy, czy plotkujemy na temat Hanki z osiedlowego warzywniaka. Ta ciekawość objawia się również na różnej maści portalach, gdzie najlepiej sprzedają się ciekawostki z życia innych ludzi. Ozon podjął dobry trop (przy dużym udziale Juana Mayorga – twórcy sztuki, z której czerpał reżyser) i świetnie wplótł go w swój zeszłoroczny film. Polecam dla ciekawskich:)!