Sęp (2012) – Recenzja

Sęp (2012)

/Polska/

Reżyser: Eugeniusz Korin
Scenariusz: Eugeniusz Korin
Obsada: Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Anna Przybylska,Paweł Małaszyński, Mirosław Baka
Muzyka: Archive
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Gatunek: Dramat, Romans
Czas trwania: 133 min

Po amerykańsku

„Sęp” Eugeniusza Korina jest łudząco podobny do typowych amerykańskich thrillerów, niestety nie tych z najwyższej półki. Jednak wszystko co w tego typu filmach powinno być, w tej produkcji również się znajduje. Tak więc mamy dosyć udaną intrygę, która w pod koniec nieco się rozjeżdża, jest też romans, na którego owoce trzeba sporo poczekać no i ckliwe zakończenie mające poruszyć przeciętnego widza. No niestety do mnie ono jakoś specjalnie nie trafiło…

Naiwne nieco kino rozrywkowe jak pokazuje „Sęp”, to nie tylko domena Amerykanów, gdzie filmów robi się znacznie więcej niż na naszym podwórku. My więc powinniśmy swoje projekty bardziej dopracowywać, a film Korina pełen jest niepotrzebnych, drętwych dialogów, scen, wątków pobocznych, które zamiast wzbogacać, to spłycają przez co ta produkcja robi się miejscami zbyt mdła i nużąca. Sinusoidalny charakter scenariusza (wzloty i wpadki) można jeszcze wybaczyć, bowiem jak na debiut strasznej tragedii nie ma. Szkoda, że reżysera nie podźwignęli wyżej aktorzy. Dlatego jeśli liczycie na niezapomniane kreacje, czy grę atorską – zapomnijcie. A najgorszy ze wszystkich wydał się niestety Daniel Olbrychski, który odbębnił swój występ.

Kilka słów o muzyce, bo jest genialna. Tak i to dlatego, że uwielbiam kapelę Archive i wykorzystane w filmie ich kawałki. Jednak „Sęp” jest przykładem filmu, gdzie tę muzykę wyeksploatowano nadmiernie, przez co mnie, wielkiego wielbiciela, muzyka ta zaczęła drażnić i przyprawiać o wymioty. Jestem pełen żalu do twórców za to i tego im nigdy nie wybaczę 😉 Mimo, że film da się obejrzeć bez jakichś wielkich ochów i achów, to „Sępa” z pewnością nie polecam, bo kto miał, to już pewnie i tak oglądał, a na powtórne obejrzenie szkoda jednak czasu. Ode mnie ocena 5.