Borgman (2013) – Recenzja

Borgman (2013)

/Holandia/

Reżyser: Alex van Warmerdam
Scenariusz: Alex van Warmerdam
Obsada: Jan Bijvoet, Hadewych Minis, Jeroen Perceval, Alex van Warmerdam, Sara Hjort Ditlevsen, Tom Dewispelaere
Muzyka: Vincent van Warmerdam
Zdjęcia: Tom Erisman
Gatunek: Thriller
Czas trwania: 113 min

Metafora zła

Holenderski kandydat do Oscara, nominacja do Złotej Palmy w Cannes. Przyzwoita rekomendacja i całkiem niezła zachęta do obejrzenia tej produkcji. Do tej pory nie znałem postaci Alexa van Warmerdama, ale swoim ostatnim filmem skutecznie przekonuje, że warto zwrócić na niego większą uwagę i przyjrzeć się jego wcześniejszym obrazom. „Borgman” to film dziwaczny w swojej formie i historii. To lubię. Jedyne co przychodzi na myśl po obejrzeniu, to jedno wielkie WTF z zadumą nad tym co ja właściwie przed chwilą obejrzałem.

„Borgman” zaskakuje już na początku seansu swoją przewrotnością, niejasnościami, czy w dalszej części filmu czarnym humorem, który staje się 'miłym’ dodatkiem. Głównym bohaterem opowieści jest tytułowy Borgman, Camiel Borgman. Z pozoru nieszkodliwy, poszkodowany bezdomny szukający pomocy. Jednak tam, gdzie się pojawia nie dzieje się to przypadkiem. W pewien sposób czuje się tam zaproszony, co daje sporego metaforycznego wydźwięku i jako takiej głębi, którą jedni kupią inni nią pogardzą.

Hipnotycznie intrygująca historia opowiedziana w „Borgmanie” szokuje i w pewien sposób dezorientuje, co bardziej ciekawskim nie pozwala wyjść z kina nawet jeśli fabuła jest tragiczna. Na szczęście w przypadku dzieła van Warmerdama fabularnie źle nie jest. I choć pojawiają się sceny, których uzasadnienia, wyjaśnień próżno szukać w samym filmie, to z pewnością Ci dociekliwi odpowiedź mogą znaleźć w innych źródłach traktujących o upadłych aniołach, marach, czyli złu kryjącemu się pod różnymi postaciami.

Film jest całkiem ciekawie skonstruowany i zrealizowany. W końcówce staje się nieco przewidywalny, co nie przeszkadza w dotrwaniu do końca projekcji. Gra aktorska jest dosyć sugestywna, może nawet zbyt obrazowa, bo momentami wypada dosyć sztucznie. W tym przedstawieniu najrówniej prezentował się odtwórca tytułowej roli Jan Bijvoet.
W pewnym stopniu film przypomina nieco „Funny games” Michaela Hanekego, co dla wielbicieli tego typu kina z pogranicza horroru i thrillera jest raczej na plus. „Borgman” to interesująca i nieprzeciętna produkcja, która zaspokoi wiele chęci oczekujących czegoś dziwacznego. Mocne 7 (nawet z plusem) 🙂