Hardkor Disko (2014) – Recenzja

Hardkor Disko (2014)

/Polska/

Reżyser: Krzysztof Skonieczny
Scenariusz: Krzysztof Skonieczny, Robert Bolesto
Obsada: Marcin Kowalczyk, Jaśmina Polak, Agnieszka Wosińska, Janusz Chabior
Muzyka: Krzysztof Skonieczny
Zdjęcia: Krzysztof Skonieczny
Gatunek: Dramat
Czas trwania: 87 min

Nieważne jak i dlaczego, byle się działo

Jak mówi plakat przyniesiono dla nas bombę, a w zasadzie koktajl mołotowa, który niestety wygasał w trakcie lotu, więc finalnie nie odpalił tak jak powinien. Dosyć udana akcja reklamowa, wypowiedzi internautów, świetne trailery powodujące zachwyty sprawiły, że oczekiwania były spore, oczywiście moje oczekiwania. Zresztą sam początek filmu też pozwolił wiele po sobie obiecywać. Niestety, ale świetny pomysł, choć niezbyt oryginalny, wygasa, ginie gdzieś w natłoku tych wszystkich fajerwerków technicznych, czy reżyserskiego talentu i wizji Skoniecznego, która w dłuższej perspektywie staje się nudna i mało pociągająca. Przytłoczona formą krytyka hedonistycznego, beztroskiego trybu życia pojawiająca się pod postacią Marcina rozprawiającego się ze współczesną rodzinką jest mało skuteczna, ale z pewnością efektowna i atrakcyjna dla współczesnego odbiorcy, a o to chyba chodziło.

Przyznać jednak trzeba, że jak na debiut jest i tak nieźle. Charakterystyczny teledyskowy sznyt, z którego znany jest Skonieczny, w jakimś stopniu sprawdza się także i w „Hardkor Disko”. Można w zasadzie powiedzieć, że to taki jego autorski znak rozpoznawczy, czy nawet efekciarski podpis.
Debiutancki projekt pozwala na stwierdzenie, że młody reżyser ma w sobie pokłady ogromnego talentu, ale nie wie jeszcze jak nim skutecznie operować by odpowiednio zbalansować wszystkie elementy filmu, co pewnie było znacznie łatwiejsze do osiągnięcia w kilkuminutowych muzycznych klipach. Czerpiąc z najlepszych wzorców Skonieczny tworzy swój własny charakterystyczny styl, który może robić wrażenie, a przy odpowiednim oszlifowaniu może stać się jednym z najlepszych polskich twórców.

Póki co jesteśmy jednak przy „Hardkor Disko”, które poza przytłaczająco-klimatyczną formą ma niewiele do przekazania. Jest parę świetnych dialogów, mam na myśli zwłaszcza ten przy śniadaniu, który winien być esencją filmu. Jednak to jest zdecydowanie za mało. I jak dowcipnie, w przywoływanej wcześniej scenie, zaznacza ojciec Oli (Janusz Chabior) jesteśmy pokoleniem obrazu. Musi być grubo żeby kogoś zaabsorbować, bo inaczej nikt na to uwagi nie zwróci. By utrzymać zainteresowanie muszą być bodźce, po których następują kolejne i tak w kółko. W zasadzie te słowa świetnie charakteryzują także ten film, który ma tylko bodźce przykuwające co jakiś czas uwagę, nic po za tym, więc sama fabuła wydaje się być już nieistotna. Tylko czy to już jest przemyślany reżyserski zabieg, czy wypadek przy pracy, który wyszedł na dobre? I czy wtedy, gdyby mi się film podobał bardziej byłoby to równoznaczne z tym, że to film także i o mnie? „Hardkor Disko” oceniam dosyć sceptycznie i ostrożnie, dlatego jak na razie (tylko) mocne 6/10.