Była sobie dziewczynka (2014)
Charleen macht Schluss
/Niemcy/
Reżyser: Mark Monheim
Scenariusz: Mark Monheim, Martin Rehbock
Obsada: Jasna Fritzi Bauer, Heike Makatsch, Aurel Manthei, Simon Schwarz, Sandro Lohmann
Muzyka: Sebastian Pille
Zdjęcia: Daniel Schönauer
Gatunek: Dramat, Komedia
Czas trwania: 104 min
Kroplą deszczu
„Była sobie dziewczynka” udanie łączy w sobie elementy znane już z innych filmów. Nie obce będą tu takie kobiece postaci jak Amelia, czy Juno, bowiem główna bohaterka – Charleen jest zlepkiem ich osobowości. Gdyby do tych inspiracji dołożyć jeszcze zeszłoroczne filmy, które mnie ujęły („Dziewczynka z kotem”, „We Are the Best”), to otrzymamy dokładnie produkcję Monheima.
Piętnastoletnia Charleen jest rezolutna niczym Juno. Wydaje się, że ogarnia swoje życie i nieźle sobie radzi, jednak ma słabszy moment, który kończy się dla niej oraz jej bliskich nieszczęśliwie. Oczywiście może to być krok w przepaść dla dorastającej nastolatki, ale może też stać się szansą na naukę i wyciągnięcie wniosków na przyszłość. A podpowiem, że „Była sobie dziewczynka” jest obrazem pełnym nadziei i pozytywnego przekazu.
Świat niemieckiej dziewczynki to baśniowa i specyficzna kraina, niemal jak ta z „Amelii”. Nie ma miejsce na przesadne dramatyzowanie, czy pesymizm. Wszystko maluje się w pozytywnych barwach, a często myśli Charleen zostają zobrazowane na ekranie w zabawny i nieoczekiwany sposób. Choć wyobraźnia daje tu o sobie znać, to dominuje jednak zmieniająca się rzeczywistość, do której piętnastolatce ciężko przywyknąć. Nie pomagają jej w tym idole nastolatki: Amy Winehouse, ani Kurt Cobain, którzy nie zsyłają podczas deszczu swoich nowych melodii.
Terapia u naśladowcy Seana Maguire’a, pierwsza miłość, alienacja, przyjaźnie, problemy rodzinne – jest tu niemal wszystko, co może przydarzyć się każdemu małolatowi. Chodzi jednak o to, by się przesadnie nie udręczać, nie załamywać rąk i kroczyć dalej z podniesioną głową, a z wszelkich upadków wyciągać lekcje. Pozytywna „Była sobie dziewczynka” może okazać się doskonałym wyborem dla nastolatków w momencie dorastania, kiedy otaczający świat przestaje rozumieć ich problemy i potrzeby. Perypetie Charleen mogą okazać się także doskonałym wyborem na rodzinny seans.
„Była sobie dziewczynka” powiela nośną tematykę dorastania, odnajdywania się w świecie, gdzie uwidacznia się działanie hormonów. Monheim chociaż potraktował fabułę w lekki i bardzo przystępny sposób, to prochu nie wymyślił. Sprawił jednak, że losy związane z sympatyczną nastolatką interesują, nie są obojętne i chłonie się je z przyjemnością, podobnie jak sporą dawkę muzyki, która gęsto okrasza ujęcia.
Za przedpremierowy seans dziękuję dystrybutorowi – Spectator