Tuż przed weekendem pojawił się oficjalny zwiastun kolejnego projektu Fuquy, reżysera m.in. „Dnia próby”. „Southpaw”, bo tak brzmi jego tytuł, traktować będzie o losach boksera Hope’a, który miał wszystko, kochającą rodzinę, pokaźny majątek, sławę oraz sukcesy sportowe, bowiem to do niego należy mistrzowski pas w kategorii junior średniej.
Nieszczęśliwy splot wydarzeń sprawia, że Billy Hope traci wszystko co w jego życie jest najcenniejsze i stacza się na dno. Oczywiście jako bohater tego typu opowieści musi od tego dna się odbić, najlepiej w efektowny i spektakularny sposób. W drodze do odkupienia i powrotu na szczyt ma mu pomóc Tick, w tej roli lubiany przeze mnie Forest Whitaker.
Jakiś czas temu w Sieci pojawiło się zdjęcie przedstawiające odtwórcę głównej roli – Jake’a Gyllenhaala, po ogromnej transformacji fizycznej. Jego wizerunek w „Southpaw” znacząco odbiega od jego dotychczasowych cherlawych postaci. Jego sylwetka, a raczej rzeźba i muskulatura robią wrażenie, ale nie większe niż przemiana jakiej dokonał, co łatwo zaobserwować zestawiając ze sobą ostatnie role Jake’a.
Fizyczne różnice są widoczne gołym okiem. Postać upadłego boksera wydaje się być odpowiednio skrojona właśnie pod Gyllenhaala. Z informacji, które można wyszperać w internecie, wynika, że rola Billy’ego Hope’a jest bardzo zbliżona do jego poprzednich wcieleń filmowych. Jake świetnie odnajduje się w kreacjach znajdujących się w trudnym położeniu, skazanych na walkę o swoje, a także o siebie. Najbliższe wydają się charaktery jego bohaterów z „Wroga” oraz „Wolnego strzelca”, gdzie postawił na emocjonalność znajdującą się na pograniczu szaleństwa i obłędu, a wydaje mi się, że właśnie w takim tonie będzie jego najnowsze wcielenie .
„Southpaw” zapowiada się jako ciekawe widowisko, zwłaszcza, że produkcje amerykańskiego reżysera są dla mnie bardzo przystępne. Ciekaw jestem, którą ścieżką Fuqua podążył. Ciężko określić, czy film okaże się emocjonalnym i głębokim przeżyciem w stylu „Zapaśnika” Aronofskiego, czy będzie bardziej bokserskim eposem na miarę „Rocky’ego”, a może Fuqua postawi na lżejszą (choć niezbyt oryginalną) klasykę i „Southpaw” okaże się produkcją zbliżoną do tych z Van Dammem, który w pojedynkę stawiał czoła przeciwnościom losu. Tak naprawdę, to najchętniej obejrzałbym epicką mieszankę tych wszystkich filmów. Wydaje mi się, że „Southpaw” okaże się widowiskową produkcją, ale nie specjalnie wybitną, a rola Jake’a okaże się lepsza niż sam film.