Snajper [American Sniper] 2014 – Recenzja

Snajper (2014)

American Sniper

/USA/

Reżyser: Clint Eastwood
Scenariusz: Jason Hall
Obsada: Bradley Cooper, Sienna Miller, Luke Grimes, Jake McDorman, Keir O’Donnell
Zdjęcia: Tom Stern
Gatunek: Dramat, Biograficzny, Wojenny
Czas trwania: 134 min

 

I’m a legend

Eastwood jak reżyser nie ma ze mną łatwo. I chociaż często daję się kupić jego wizji, to zdarzają się także sytuacje, w których ciężko ogląda mi się jego filmy. „Snajper” jest przykładem pośrednim znajdującym się pomiędzy tymi biegunami. Lekki w oglądaniu, ale w zasadzie nie prezentuje nic nadzwyczajnego. Zwłaszcza w tematyce wojennej łatwo o powielanie jednego sprawdzonego schematu, niemniej dodanie życia amerykańskiego snajpera pomiędzy misjami w Iraku mogłoby znacząco wzbogacić fabułę, ale ten aspekt nie wyglądał na zbyt wiarygodny.
Pytanie brzmi, czy to wina scenariusza, czy po prostu jest to nieudana próba Bradleya Coopera (nominowanego do Oscarów) odzwierciedlenia stanu nerwicy wojennej. Odgrywany przez niego Chris Kyle poskładany jest z dziwnych elementów: niespełniony cowboy, wielki patriota, który po obejrzeniu w telewizji wybuchu samochodu pułapki na amerykańskiej ulicy postanawia zaciągnąć się do Navy Seals, zabijanie sprawia mu niebywałą przyjemność. Budowanie postaci głównego bohatera opierające się na niespodziewanych i spontanicznych pobudkach, które mają ogromny wpływ na jego dalsze życie nie dodają autentyzmu. W tej materii zdecydowanie lepiej zaprezentowała się Siena Miller, która w roli kochającej matki i żony dała z siebie wszystko i wypadła wystarczająco wiarygodnie.
TA3A5741.DNG
„Snajper” wydaje się strasznym fabularnym uproszczeniem całej historii. Zawiera wszystkie najważniejsze elementy prawdziwego życia Chrisa Kyle’a, ale brak podbudowy pod kolejne wydarzenia sprawia, że film Eastwooda jako całość nie jest tak atrakcyjny jak mógłby być. Warstwa dramatyczna jest niespójnie skonstruowana, natomiast część wojenna broni się swoją efektownością, bo czego oczekiwać więcej jeśli nie head shotów, wybuchów, strzelanin i walki w imię braterskiej miłości.
Chris Kyle przy swoich zasługach na rzecz kraju, ilości zabitych terrorystów zasłużył na zdecydowanie lepszy film. Jedynym momentem „Snajpera”, który zaskakuje jest właściwie samo zakończenie, ale tylko dlatego, że nie znałem tej historii, więc ci co ją znają mogą być bardziej rozczarowani. Dziełu Eastwooda do wielkiego kina niestety daleko – wyszła spłycona opowieść o amerykańskim bohaterze narodowym, niemniej całkiem łatwo przyswajalna, nawet mimo wielu niedociągnięć, ale czy taki powinien być film nominowany do Oscarów?