Choć w sekcji „W moim obiektywie” zamierzałem przez swój filtr przepuszczać reżyserów, których widziałem wszystkie filmy, to w przypadku Clinta Eastwooda musiałem zrobić wyjątek – chociaż 65% obejrzanych produkcji, to też nie jest zły wynik. Wszystko wiąże się z minionym wyzwaniem rzuconym przez Patryka z bloga „Po napisach”, który zainicjował event polegający na obejrzeniu jak największej ilości filmów wyreżyserowanych przez amerykańskiego bohatera, jednego z dwóch najbardziej kojarzonych z westernem aktorów.
Na całe wyzwanie miałem prawie rok czasu i sporo filmów udało mi się nadrobić, część najnowszych obejrzeć na bieżąco, ale zostało mi kilka pozycji, które chciałem obejrzeć, ale mi się nie udało. Nie wiem, czy to zwykły zbieg okoliczności, ale z kolejnymi oglądanymi filmami sympatia do Clinta oraz uznanie do jego umiejętności reżyserskich zaczęły zanikać.
Filmy, które oceniłem najwyżej miałem już dawno obejrzane, a oceny zaległych produkcji wahały się w przedziale 4-6, co nie jest jakimś wynikiem nadzwyczajnym. Oczywistym stał się dla mnie fakt, że bohater niniejszego wpisu wielkim reżyserem nie jest i pewnie już nie będzie, bo wszystkie filmy są w zasadzie do siebie podobne i są skierowane do mainstreamu, gdzie oczywiście jest największa do zgarnięcia kasa.
Oczywiście nie jest to jakaś wielka wada, ale ile razy można oglądać to samo, tylko pod innym tytułem (coś ostatnio u mnie dużo tego typu zarzutów). Nawet te filmy ocenione przeze mnie wysoko nie są jakieś spektakularnie świetne, ale udało mi się wciągnąć w intrygę, albo po prostu dałem się nabrać na grę emocjami, co czasami Clintowi udaje się znakomicie. Nic więc dziwnego, że najlepiej amerykańskiemu reżyserowi udają się dramaty, nieco gorzej filmy sensacyjne i westerny, w których to gatunkach jako aktor bryluje.
Przy takiej ilości filmów ciężko skupiać się na każdym z osobna, zresztą jak w przypadku wielu z nich tak naprawdę nie ma nad czym. Postanowiłem zebrane dane przedstawić na jakiejś infografice. I chociaż internet pełen jest darmowych i płatnych gotowców, to straciłem tylko mnóstwo czasu na próbach, edytowaniu, a i tak najlepiej sprawdził się prosty Excel, gdzie zestawienie wszystkiego zajęło mi dosłownie ok 5 minut (choć rozdzielczość szału nie robi).