Problemy w małżeństwie, narkobiznesy, kartele, ekscentryczni bossowie i strzelaniny. Chciałoby się napisać, że to powrót na ekran „Breaking Bad” i Waltera White’a , ale to tylko kolejna jego reinkarnacja (w dodatku oparta na faktach), bo ilość elementów wspólnych jest duża. Scenariusz „Bossa” sprawdziłby się zapewne także w serialowej odsłonie. Chociaż w sumie nie wiem, jak dużo miejsca temu wątkowi poświęcili twórcy „Narcos”, i czy w ogóle się o to pokusili, bo obecność Escobara jest śladowa.
Nie da się ukryć, że w takim otoczeniu wąsaty Bryan Cranston czuje się jak u siebie, a jego postawa twardego i nieustępliwego gościa potrafi zahipnotyzować. Scena z tortem w restauracji wydaje się wyjęta żywcem z „Breaking Bad”. Tym razem jednak jego bohater znajduje się po stronie prawa, chociaż większość czasu spędza na brudnych interesach i wkręcaniu się w mafijne kręgi. Krótko mówiąc, jest tajniakiem o swojsko brzmiącym imieniu i nazwisku – Robert Mazur. Jego celem była rozpoznanie szajki słynnego Escobara.
„Boss” to nie jest jednak tylko historia o infiltratorze grupy przestępczej, który robi to co musi dla dobra ogółu. Brad Furman, podobnie jak w „Prawniku z Lincolna” porusza motyw etyki zawodowej, wątpliwości nie tyle, co do słuszności wykonywanego zawodu, a zachowań jakie ze sobą obrana ścieżka niesie. Furman w swoim filmie wydaje się najbardziej eksponować relacje tajniaków z gangsterami, które mają od początku określony cel, ale nie sposób być autentycznym ciągle udając, więc w masce założonej na cele misji trzeba przemycić trochę siebie. Jeszcze dokładniej to widać poprzez skontrastowanie doświadczonego Mazura z młodą i nieopierzoną jeszcze agentką. Dla niego jest to ostatnia infiltracja przed emeryturą, natomiast ona jest dopiero na początku tej ścieżki.
Nie udałoby się tego pewnie zauważyć, gdyby nie ciekawie zarysowane i poprowadzone postaci. Gra aktorska jest w „Bossie” jednym z głównych atutów, co przy tak skondensowanej fabule musi być trudne. Cały proces infiltracji zawiera same istotne wydarzenia dla bohaterów jak i samej misji. Ciężko znaleźć chwilę oddechu, dzięki czemu świetnie się ten film ogląda. Są emocje, jest napięcie, momentami pojawiają się niedopowiedzenia, a może bardziej niedoinformowanie ze względu na dość wartką akcję. Na szczęście wszystkie niejednoznaczności mają w filmie swoją odpowiedź, chociaż niestety ładowane szuflą, w najprostszy sposób.
Gdyby całkowicie porozwijać wszystkie wątki, to „Boss” musiałby trwać pewnie o kilka godzin dłużej. Furmanowi udało się wyjść z twarzą i mimo niemal 130 minut taśmy ogląda się ten tytuł z nieprzerwanym zainteresowaniem. Na minus same zawiązanie akcji oraz finał, które wydają się tanio rozegrane i nie pasują do bardzo porządnego środka.
The Infiltrator
/USA/
Reżyser: Brad Furman
Scenariusz: Ellen Brown Furman
Obsada: Bryan Cranston, John Leguizamo, Diane Kruger, Amy Ryan, Benjamin Bratt
Muzyka: Chris Hajian
Zdjęcia: Joshua Reis
Czas trwania: 127 min