Pierwszym skojarzeniem z Georgem Lucasem są u mnie „Gwiezdne Wojny”. W ogóle można mieć inaczej? W końcu oprócz sagi GW ma tylko dwa inne filmy pełnometrażowe. Swoją przygodę z kinematografią rozpoczął od bardzo kameralnego i minimalistycznego science-fiction, co wydaje się bardzo zaskakujące znając rozmach „Star Wars”. Co więcej, „THX 1138” jest rozbudowaną wersją jego krótkometrażowego filmu nakręconego jeszcze podczas studiów.
W debiucie Lucasa najbardziej do mnie trafia to, czego jest metaforą. „THX 1138”, to przede wszystkim kino ukierunkowane dramatycznie, bez fajerwerków i wielkiej widowiskowości. Sci-fi jest tu jedynie określnikiem czasów, w jakich toczy się historia, ale równie dobrze można opowieść odnieść do każdego okresu. Dlatego, dla mnie osobiście „THX 1138” jest odą do wolności jednostki – tak naprawdę niezależnej od czasu, ale zależnej od systemu, dla którego jesteśmy tylko kolejnymi numerkami.
Wszelkie ograniczenia narzucane z góry sprawiają, że stajemy się niewolnikami funkcjonującymi pod dyktando przełożonych, bez żadnej refleksji i sprzeciwu. Wychowanie społeczności w ramach konsumpcjonizmu, obojętności i określonych reguł tworzy silnie podporządkowany świat niezdolny do buntu i wyższych zachowań. Z jednej strony uwalnia się człowieka od podejmowania ryzyka i konsekwencji złych decyzji, z drugiej część kreatywnej osobowości zostaje stłamszona. Nie ma miejsca na jednostki wyróżniające się pośród tłumu, takimi trudniej sterować.
Interesująco wygląda także scenografia. Bardzo oszczędna i sterylna, pozbawiona detali odwracających uwagę od tego, co istotne. Minimalizm, pustka potęgujące i tak dosyć widoczną wymowę „THX 1138”. Jednak w wykreowanym futurystycznym świecie Lucasa nie wszystko klei się i zazębia, tak jak powinno. Oprócz nie przemawiających do mnie, niezbyt autentycznych, uczuć pomiędzy bohaterami mam zastrzeżenia, co do których słuszności tak naprawdę nie jestem pewien, bo ten wyimaginowany świat ma parę wad logicznych (a może po prostu coś mi umknęło). Jeśli uznać wyższość wydźwięku filmu nad wadliwą dystopijną kreacją przyszłości (będącą tylko pretekstem do ukazania czegoś więcej), to można przymknąć na to oko? Tylko, czy można doceniać za sam zamysł?
Niestety, co do „THX 1138” mam bardzo mieszane uczucia. Podoba mi się gęsty, halucynogenny i sugestywny klimat oraz wydźwięk filmu, ale już same wydarzenia na ekranie nie przemawiają do mnie tak mocno, jak tego oczekiwałem. Niemniej warto było sięgnąć po ten klasyk. Zresztą nie bez powodu „THX 1138” wydaje się mieć wiele wspólnych elementów z późniejszymi dokonaniami innych twórców (np. „Equilibrium”, czy nasza „Seksmisja”), ale może o tym podobieństwie decydują jedynie charakterystyczne prawidła filmów traktujących o dystopijnej przyszłości.
THX 1138
/USA/
Reżyser: George Lucas
Scenariusz: George Lucas, Walter Murch
Obsada: Robert Duvall, Donald Pleasence, Don Pedro Colley, Maggie McOmie
Muzyka: Lalo Schifrin
Zdjęcia: Albert Kihn, David Myers
Czas trwania: 95 min