Patrick (2013) – Recenzja

Patrick (2013)

/Australia/

Reżyser: Mark Hartley
Scenariusz: Justin King
Obsada: Sharni Vinson, Jackson Gallagher, Rachel Griffiths, Charles Dance, Peta Sergeant
Muzyka: Pino Donaggio
Zdjęcia: Garry Richards
Gatunek: Sci-Fi, Horror
Czas trwania: 99 min

Miłość na zabój

Australijska produkcja na moim blogu pojawia się już po raz kolejny. Dziś przyszedł czas na reprezentanta kina grozy, a dokładniej na film Marka Hartleya, który jest remakiem horroru z lat 70. ubiegłego wieku, innego reżysera z kraju kangurów – Richarda Franklina. Seans „Patricka”, ku mojemu zdziwieniu, okazał się zachętą by w przyszłości poznać również tę oryginalną wersję. Wyreżyserowany w starym stylu, dzięki osobie Pino Donaggio czuć atmosferę tamtych czasów, film ma tzw. 'momenty’ i daje nadzieję, że w przyszłości dotychczasowy dokumentalista stworzy dzieło bardziej kompletne.

Fabuła „Patricka” toczy się w prywatnym szpitalu ekscentrycznego i sprawiającego wrażenie szalonego doktora, który prowadzi pionierskie badania na sztucznie utrzymywanych przy życiu ofiarach wypadków oraz samobójstw. Na ludziach, którzy wg lekarzy są bez szans na powrót do normalnego życia. Do tego szpitala trafia Kathy. Młoda pielęgniarka chcąca odciąć się od przeszłości i męża by na nowo poukładać swoje życie. Jak się okazuje nie wszyscy pacjenci wydają się 'warzywami’ nie reagującymi na bodźce, Patrick zdaje się rozumieć co wokół niego się dzieje…

Film rozpoczyna świetny prolog, który włos jeży na głowie. Jednak w tym przypadku im dalej w las tym mniej drzew. Mimo, że ciekawość wraz z kolejnymi minutami rośnie, to klimat grozy kurczy się niemiłosiernie. I tak jest niestety aż do finału, gdzie wreszcie można poczuć dreszczyk emocji i napięcia. Dla części widzów taka konstrukcja z pewnością przypadnie do gustu, mnie jednak ona nie do końca przekonała. „Patrick” ma w sobie jakąś oryginalność, magnetyzm które w pewien sposób odróżniają go od innych produkcji tego gatunku, ale ma również to, co jest większości z nich największą bolączką, czyli zbyt duża przewidywalność oraz szablonowość występujących postaci. Chociaż tutaj Charles Dance w roli szalonego doktorka wypada naprawdę bardzo przekonująco. Z pewnością nie jest to film z wyższej półki, ale myślę, że może zjednać sobie wielu fanów. Ciekaw jestem jak wypadnie w zestawieniu z wersją sprzed lat, do tego czasu pozostanie naciągana nieco szóstka. Stratą czasu okazać się „Patrick” jednak nie powinien.