Jeśli Ceylan, to i samotność. Dlatego „Zimowy sen” nie odbiega znaczeniowo od poprzednich dokonań tureckiego reżysera, który zdążył już nas przyzwyczaić do swojego doskonałego zmysłu obserwacyjnego ludzkiej natury. Kolejny raz wrzuca nas pomiędzy egzystujących ze sobą ludzi, gdzie poprzez ich losy obnaża nie tylko ich, ale także nasze przywary. Ostatnio lubuje się w znacznie dłuższych formach niż standardowe półtorej godziny, bo „Pewnego razu w Anatolii” to 2,5 godziny, natomiast „Zimowy sen” to już niemal dwustuminutowe studium człowieka wewnętrznie nieszczęśliwego.
Oczywiście nie chodzi tylko o samotność. W koegzystencji przeszkadza także przerośnięte ego, brak spełnienia i oczekiwania wobec innych, a nie siebie. Podobnie zresztą jest z samokrytyką i pokorą. „Zimowy sen” pokazuje jak ważny jest dialog i słuchanie, szukanie porozumienia oraz przede wszystkim wyciąganie wniosków, aby swoje życie poprawiać, czynić lepszym. Nie bez powodu Ceylan w najnowszym obrazie to właśnie z dialogu czyni największą broń, w dodatku obusieczną. Wszelkie pretensje pojawiające się z ust bohaterów obnażają także słabości ich samych.
Filmy takie jak „Zimowy sen” może nie są porywającym widowiskiem, ale potrafią zaprzeć dech w piersiach i skłonić do zastanowienia. Dla mnie może to nawet najważniejsze. Nie czyni różnicy także przerażająca długość filmu, ponieważ zupełnie tego nie czuć w trakcie oglądania. Ceylan zadbał o najdrobniejsze szczegóły, dzięki czemu „Zimowy sen” ogląda się z przyjemnością i pełną paletą emocji, co znacznie go wzbogaca.
„Zimowy sen” można podzielić w zasadzie na dwie części, gdzie pierwsza jest sielankowym obrazem rodzinki, wprowadzającym do reszty historii, ale to ta druga wydaje się nieco ważniejsza – atmosfera się zagęszcza, akcja nabiera tempa (jeśli można użyć takiego sformułowania w stosunku do filmów Ceylana), bo wszystko zmienia się o 180 stopni. Ta przewrotność wypada bardzo naturalnie. W końcu cierpliwość i tolerancja ma swoje granice, a gdy na co dzień żyje się z innymi nakładane maski stają się coraz bardziej widoczne i oczywiste.
Jeśli dobrze odbieram film, sporo obrywa się także zamożniejszej i gnuśnej społeczności, którzy zostają hipokrytami, ich słowa nie idą w parze z czynami. Gdy ich tytułowy zimowy sen wieńczy bolesne przebudzenie, nastaje czas poprawy i wyjścia z tego marazmu oraz moralnej zgnilizny. Nie przychodzi to łatwo, bo pierwszym wyborem jest ucieczka od tego wszystkiego, ale trzeba czasu by prawda dotarła do wnętrza, przyprawiła o refleksje i spowodowała chęci zmian. Ale czy wszystko jesteśmy w stanie sobie wybaczyć, bądź odbudować nadszarpnięte relacje?
„Zimowy sen”, to dopiero moje drugie spotkanie z Ceylanem. Po bardzo dobrym „Uzaku” sięgnąłem po chyba najbardziej wartościowy tytuł z jego filmografii. Oczywiście pozostałe także będę nadrabiał, ale jego ostatnim filmem jestem szczerze urzeczony. Ten typ kina uwielbiam.
(9 / 10)Kış Uykusu
/Francja, Niemcy, Turcja/
Reżyser: Nuri Bilge Ceylan
Scenariusz: Nuri Bilge Ceylan, Ebru Ceylan
Obsada: Haluk Bilginer, Melisa Sözen, Demet Akbağ, Ayberk Pekcan, Serhat Mustafa Kiliç, Nejat İşler
Zdjęcia: Gökhan Tiryaki
Czas trwania: 196 min