Kiedy dowiedziałem się jak szalony punkt wyjścia ma „Moonwalkers”, musiałem go obejrzeć. Nawet nieprzychylne recenzje mnie nie zniechęcą. Tym bardziej jeśli lubisz teorie spiskowe i Stanleya Kubricka. Ale zaraz, zaraz. Jak to połączyć? Deanowi Craigowi, scenarzyście „Zgonu na pogrzebie” (jednej z moich ulubionych komedii), udało się stworzyć jeszcze bardziej absurdalną wizję, która przyciąga już samym pomysłem. Bo jak się nie zainteresować produkcją, gdzie CIA, w razie niepowodzenia misji Apollo 11, chce zagwarantować sobie sfingowany materiał z lądowania na Księżycu. Pomóc w tym może tylko jedna osoba – pomysłowy i genialny twórca „2001: Odyseja kosmiczna” – Stanley Kubrick.
Oczywiście sam zarys fabuły jest równie groteskowy, co i zawartość „Moonwalkers”. Cały film zrealizowany jest w konwencji narkotyczno-onirycznej, jakby był majakiem, wymysłem naćpanego hipisa. Luźne podejście do tematu i zestaw pomyłek, które napędzają fabułę, sprawiają, że produkcja Antoine’a Bardou-Jacqueta jest całkiem przystępna i potrafi dostarczyć rozrywki. Masa absurdów i festiwal brutalności spełniają swoją rolę. Wielbiciele wybijanych zębów, czy wybuchających głów powinni także mieć trochę radochy, jeśli sama fabuła nie jest wystarczająco wciągająca.
Twórcy, oczywiście sprowadzają cały ten misterny plan do cudacznego absurdu, który jak kula śniegowa nabiera na sile wraz z rozwojem fabuły. Także wstęp „Moonwalkers” to tyko przygrywka przed tym co będzie dziać się w finale. Finał pewnie też okaże się inny od oczekiwań. Sam dostałem prztyczka w nos, bo jednak nie przewidziałem takiego zakończenia, więc dostałem zaskakujący prezent.
Z przyzwoitej strony pokazał się zarówno Rupert Grint, jak i dawno przeze mnie nie oglądany Ron Perlman. Obaj sprawdzili się w tej konwencji i ciągną na swoich barkach film do samego końca. Te wiecznie poważne miny w całkowicie komediowym filmie, lubię to!
Scenariusz wygrywa tu wszystko. Nie wiem co trzeba zażywać, żeby wykluć ze swojego umysłu taki pomysł. Co gorsza, mnie to bawi i nie mam nawet wyrzutów sumienia. Zwłaszcza, że „Moonwalkers”, podobnie jak wspomniany wcześniej „Zgon na pogrzebie”, jest typowym odmóżdżaczem. Z pewnością bardziej odważnym i karykaturalnym, przez co oczekiwania niektórych widzów mogą się rozminąć z zawartością tej komedii. Film do miana ambitnego z pewnością nie aspiruje, jednak w swojej roli świetnie się sprawdza.
Moonwalkers
/Francja/
Reżyser: Antoine Bardou-Jacquet
Scenariusz: Dean Craig
Obsada: Ron Perlman, Rupert Grint, Robert Sheehan, Eric Lampaert
Zdjęcia: Glynn Speeckaert
Czas trwania: 97 min